niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 21

Cześć. Jest nowy rozdział. Mam nadzieję, że będzie lepszy od poprzedniego. Może Wam się spodoba. Miłego czytania.
------------------------
Siedziałam na łóżku i płakałam. Jeszcze nigdy nie miałam tak realistycznego snu. Byłam przerażona. Nico wpadł do pokoju z miną gotową do walki. Jednak gdy nie zlokalizował żadnego niebezpieczeństwa usiadł koło mnie na łóżku.
-Ja....to był straszne.....Annabeth.....-powiedziałam.
-Co z Annabeth? Co się stało?-Nico był lekko zbity z tropu.
-Sen.....Dylan.....on wie wszystko o obozie i o misjii.....spiskował z Ann....
-To tylko sen. No już spokojnie. Nie płacz już.
Powoli się uspakajałam.
-To było takie prawdziwe.-powiedziałam.
-Ja miewam sny tego typu co noc. Prawie każdy heros takie ma.
-Ale mi nigdy się nic nie śniło. Zwłaszcza tak bardzo realnego.-już nie płakałam. Powoli docierało do mnie to co się wydarzyło.
-Hmmm....dziwne. Spróbuj jeszcze pospać. Czeka Cie długa podróż.
-Dobrze spróbuje.
Nico wyszedł z pokoju, a ja ułożyłam się wygodnie na łóżku. Sen jednak nie przyszedł choćbym nie wiem jak się starała.
Wyszłam z łóżka i powłucząc nogami poszłam do łazienki. Wzięłam długi i bardzo odprężający prysznic. Gdy wróciłam do pokoju już prawie światło.
Na łóżku dostrzegłam nieduży plecak, a obok niego karteczkę, na której pisało:
"Pomyślałem, że może Ci się to przydać. Na pewno Ci się przyda. Przecież znam się na podróżach jak nikt inny."
-Hermes...-powiedziałam cicho-Dziękuję.
Otworzyła plecak i zajrzałam do jego wnętrza. Znalazłam w nim nektar i ambrozje, ciepłą kurtkę, ubrania, nieduży zapas jedzenia, jakieś liny i zaraz, zaraz....czy to jest namiot? Ale jak on się tam zmieścił? Nie ważne. Nie będę w to wnikać.
Gdy skończyłam oglądać zawartość plecaka zaczynało już świtać. Ubrałam się w wygodne ciuchy, które dostałam od Hermesa. Gotowa na misję cicho wyszłam z domku Hadesa, żeby nie budzić brata.
Gdy stanęłam na schodach zauważyłam, że Percy i Leo juz stoją na środku placu między domkami. Szybko powtórzyłam przepowiednie i podbiegłam do moich towarzyszy. Po krótkim powitaniu ruszyliśmy na wschód. Gdy doszliśmy do sosny Thali ostatni raz obejrzałam się na obóz i zeszłam w dół wzniesienia.
------------------------
Chciałabym przeprosić za to, że rozdział jest krótki i pojawia się dopiero teraz, a nie tydzień temu lub wczoraj. Nie miałam czasu dodać go w terminie. Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że pomimo tego jakie te rozdziały są nie zniechęcicie się do ich czytania i komentowania. Nie bójcie się mnie krytykować. Dzięki temu wiem co poprawić. Do zobaczenia za tydzień. :) ;)

niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 20

Hej. Na początku chciałabym przeprosić, że rozdział pojawił się dziś a nie wczoraj. Musiałam go dokończyć. Tak wiem, wiem, że jest krótki i może mieć błędy jednak ostatnio nie mam weny. Nie mogłam nic napisać więc wygląda to jak wygląda. Apollo pomóż!
---------------
Stałam na zimnej kamiennej podłodze. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do półmroku okazało się, że jestem w długim korytarzu oświetlonym kilkoma pochodniami. Było tam zimno i wilgotno, a ja byłam ubrana tylko w obozowy podkoszulek i krótkie dżinsowe spodenki. Nie wiedziałam gdzie jestem ani jak się tu znalazłam. Byłam lekko przerażona. Do tego po chwili zauważyłam, że nie mam mojego pierścionka, który zamienia się w miecz. Byłam bezbronna. Nie chciałam się ruszać, ponieważ bałam się, że jeśli to zrobie coś mi się stanie. Po chwili jednak usłyszałam jakieś głosy odbiegające z końca korytarza. Ciekawość zwyciężyła i powolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Gdy po kilku metrach korytarz skręcał w prawo wychyliłam się żeby zobaczyć co czai się za zakrętem. Zobaczyłam bardzo dużą jaskinię, która była dobrze oświetlona. Po jednej stronie stała........ Annabeth? Tak to napewno była ona. Rozmawiała z jakimś mężczyzną, ponieważ słyszałam męski głos. Nie wiedziałam kim on jest. Stał po drugiej stronie jaskini, której nie widziałam. Rozmawiali o....... zaraz oni rozmawiali o obozie i mojej misji. Annabeth powiedziała mu o całej naszej wyprawie. Nawet o przepowiedni. Gdy ją wymawiała nawet się nie zająknęła. Czyżby Ann była szpiegiem tego mężczyzny? Czy ona dla niego pracowała? Miałam pełno pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Postanowiłam zrobić jeszcze jeden krok żeby przekonać się z kim Ann rozmawiała. Gdy to zrobiłam od razu tego pożałowałam. Nadepnęłam na jakąś gałązkę, która pod moim ciężarem złamała się, a ten charakterystyczny odgłos poniósł się echem po pomieszczeniu. Gdy Annabeth i tajemniczy mężczyzna odwrócili się w moją stronę okazało się, że dziewczyna rozmawiała z....................... Dylanem? Nie to nie może być prawda. To nie może być on. Byłam w szoku. Gdy ich spojrzenia spotkały się z moim obudziłam się z krzykiem na ustach.

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 19

Cześć. Jest nowy rozdział. Niestety ostatnio nie miałam weny i bardzo opornie szło mi pisanie. Tak więc za wszystkie błędy stylistyczne (o ile takowe znajdziecie) przepraszam. :) Miłego czytania. :) ;)
----------------------------------------
Bardzo długo spacerowałam po obozie unikając ludzi jak tylko mogłam. Chciałam pobyć sama i pomyśleć. Na kolacji też się nie zjawiłam tylko siedziałam w ciszy w domku Hadesa. Nie byłam głodna. Nie rozumiał tego jednak mój starszy brat, który martwiąc się o mnie przyniósł mi przepyszne naleśniki. Zjadłam je po bardzo długim wykładzie Nico na temat tego, że powinnam prawidłowo się odżywiać.
Około godziny 23 ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju.
-Hej. Wszędzie Cie szukałem. Musisz coś zobaczyć.-powiedział Percy. Wyglądał na przejętego.
-Czy coś się stało?
-Dziś jest noc spadających gwiadz i wszyscy są na plaży, żeby je oglądać. Tylko Ciebie brakuje.
-Nie mam ochoty na zabawę.
Poza tym muszę odpocząć przed misją.
-Odpoczniesz później. A teraz chodź.
-Naprawdę nie mam ochoty.
-To wyciągane Cie stąd siłą.
Jeszcze chwilę posprzeczaliśmy się jednak postanowiłam wyjść na plażę.
Gdy dotarliśmy na miejsce poprosiłam Percy'ego żebyśmy stanęli gdzieś z boku. Nie chciałam rzucać się w oczy. Po około 15 minutach roznowy na przeróżne tematy zauważyłam spadającą gwiazdę. Automatycznie pomyślałam marzenie. Chwilę później dało się słyszeć wśród obozowiczów okrzyki zadowolenia przepięknym zjawiskiem. Niestety nie trwało to długo, ponieważ w naszą stronę zmierzała Annabeth. Była wściekła.
-Perseuszu Jacksonie. Gdzie Ty się podziewałeś. Zostawiłeś mnie samą?
Po chwili mnie zauważyła.
-O widzę, że dobrze się bawisz pokrywając cudzych chłopaków.
-Ale ja przecież...-nie wiedziałam co powiedzieć. Kompletnie odjęło mi mowę. Po chwili jednak zauważyłam, że oczy Annabeth nie są szare lecz czarne.
-Percy coś jest z nią nie tak. Zobacz na jej oczy.-zwróciłam się szeptem do chłopaka.
-Faktycznie.-odpowiedział.-Annabeth uspokuj się. Nic się nie stało. My tylko rozmawialiśmy.
Percy zaczął powoli podchodzić do dziewczyny. Ann jednak nie odrywała ode mnie wzroku pełnego chęci mordu. Po chwili poczułam jak z ogromną siłą uderzam plecami w jakąś twardą powierzchnię. Gdy osłupienie minęło zobaczyłam, że przeleciałam dobre 10 metrów i uderzyłam w drzewo.
Czy to zrobiła Ann? Nie to niemożliwe ona nie umie takich rzeczy. Ponyliłam się jednak, ponieważ wszyscy w osłupieniu patrzyli na dziewczynę. Byłam wściekła. Złość się we mnie gotowała. Powolnym krokiem zmierzałam w stronę Annabeth.
Gdy znalazłam się w odległości około 5 metrów zobaczyłam, że Will ten od Apolla zabiera Ann w stronę szpitala ja jednak dalej byłam wściekła i musiałam wyładować na czymś całą swoją złość. Poczułam się tak samo ja na werandzie domku Hadesa gdy chciałam zniszczyć obóz. Po chwili podbiegli do mnie synowie Aresa gotowi do walki oraz Percy i Leo.
-Nic się nie stało. Julka uspokuj się. Proszę.-zaczął Percy.
-Tak. On ma rację.-powiedział Leo, a później dodał szeptem do syna Posejdona.-Zobacz na jej oczy są czerwone.
Gdy to usłyszałam byłam trochę przerażona. Powoli zaczęłam się uspokajać, a wraz ze mną kolor moich oczu. Zauważyłam to po minie chłopaków.
-Idz odpocznij przed misją.-powiedział Percy.
-Tak. Czeka nas długa podróż.-powiedział Leo.
Przytaknęłam tylko ruchem głowy i powlokłam się w stronę domku Hadesa.

sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 18

Hej. I jest nowy rozdział. Mam nadzieję, że Wam się spodoba bo mi osobiście czegoś w nim brakuje. :P Ale to pozostawiam Wam do oceny. Miłego czytania. :)
---------------------------------
Wszyscy wrócili do swoich zajęć ja jednak usiadłam na schodach prowadzących na werandę do Wielkiego Domu żeby pomyśleć o tym co się przed chwileczką wydarzyło. Niestety Chejron rozmawiał z moimi towarzyszami trochę za głośno więc chcąc czy nie chcąc wszystko słyszałam.
-Chlopaki. Dostałem wiadomość z Olimpu, ponieważ zauważyli coś niepokojącego.
-O co chodzi Chejronie?-odezwał się Percy.
-Chodzi o Julię.
-Wszystko z nią w pożądku?-usłyszałam pytanie Leosia.
-Nie do końca. Widzicie za każdym razem kiedy używa mocy coś chce ja przeciągnąć na złą stronę. Ktoś chce ją wykorzystać do własnych celów. Musicie ją bardzo pilnować. Niewykluczone, że będzie musiała stoczyć ogromną walkę z tym czymś co jest w niej.
-Czy może jej się cos wtedy stać? Możemy jej jakoś pomóc?-spytali niemal równocześnie.
Siedziałam na schodach nie mogąc się ruszyć. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Chejron mówił dalej.
-Jeżeli wybierze ciemną stronę to nic jej już nie pomoże. Jednak wierzę, że jest na tyle silna, żeby nie dać się tak łatwo złamać.-centaur mówił dalej a ja coraz bardziej chciałam żeby to był zły sen.-Ta walka może ją wykończyć. Po prostu może tego nie przeżyć. Za każdym razem gdy używa mocy musi toczyć wewnętrzną walkę dobra ze złem.
Przypomniał mi się ten wieczór kiedy mogłam zniszczyć cały obóz. Pamiętam, że czułam się jakbym mogła zawładnąć światem jednak wtedy na szczęście wygrała ta moja dobra strona. Czyli to nie moc mnie wykańczała tylko ta walka. Teraz wszystko wydało się takie proste i oczywiste.
-Czy możemy jej jakoś pomóc gdy będzie musiała wybierać?-zapytał Percy.
-Pamiętasz jak kąpałeś się w Styksie? Musiałeś znaleść coś na tym świecie co pomogło ci tu wrócić. Tak samo jest z Julką musi znaleźć jakiś punkt zaczepienia na tym świecie, żeby nie poddać się i walczyć. Jednak to da jej tylko siły do walki to od niej samej zależy czy wybierze dobro czy zło. W tym aspekcie nie będziecie mogli jej pomóc. Proszę miejcie ją na oku i pilnujcie żeby nie używała mocy bez potrzeby.
-Oczywiście Chejronie. Zrobimy co w naszej mocy.-powiedział Leo.
Gdy usłyszałam, że moi przyjaciele zbliżają się do wyjścia postanowiłam pójść przejść się po obozie.

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 17

Kochani Czytelnicy!
Chciałabym Wam życzyć wesołych świąt Wielkanocnych. :)

Jaj przepięknie malowanych, Świąt słonecznie roześmianych, W poniedziałek dużo wody, Zdrowia, szczęścia oraz zgody Z okazji Świąt Wielkanocnych życzy Julka :3


A teraz z innej beczki. W tym rozdziale nareszcie (mam nadzieję, że się cieszycie) pojawia się przepowiednia. Tak wiem, wiem nie za bardzo się rymuje ale trudno. :) Powoli coraz bardziej rozkręca akcję. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Miłego czytania. Liczę na Wasze komentarze. :) ;)
-------------------------------------------------------
Po nauce z Nico byłam z siebie dumna. Gdy zmierzałam w stronę pawilonu jadalnianego usłyszałam konchę, która informowała, że pora na obiad. Wszyscy chcieli, żebym usiadła przy ich stole. Ja jednak chciałam spędzić trochę więcej czasu z bratem.
Gdy złożyliśmy ofiary i wróciłam do stołu Hadesa podeszła do mnie rudowłosa dziewczyna.
-Hej jestem Rachel Elizabeth Dare i jestem wyrocznią. Mów mi po prostu Rachel.
-Cześć. Jestem Julka. Miło mi Cie poznać.
-Mi Ciebie.....-niedokończyła, ponieważ zemdlała.
Wokół niej pojawiła się zielona mgła. Trzech chłopaków z domku Apolla poderwało się od stołu. Jeden z nich przyniósł krzesło, a pozostała dwójka posadziła na nim Rachel. Nagle ktoś się odezwał:
-Oho! Nowa przepowiednia.
Po chwili Rachel przemówiła, jednak to nie był jej głos.
- Jam jest duch Delf , głos Fojbosa Apolla , zabójcy potężnego Pythona . Podejdź poszukujący i pytaj.
Nie bardzo wiedziałam co robić, więc powiedziałam to co mi pierwsze przyszło do głowy.
-Gdzie jest Dylan i wszystko z nim w porządku?
Po chwili dziewczyna znowu przemówiła:
Dla trzech herosów wyprawa na wschodzie wybrana.
Ogień i woda to podstawa. 
Syn Hefajstosa ranny zostanie lecz dar Apolla zbawieniem się stanie. 
Jedo z nich drogi pomyli w drzewnej gluszy. 
Ulubienica bogów przed wyborem stanie, który być może będzie wyzwaniem. 
Córka Ateny zaprojektować tron musi by jeden z bogów na Olimp mógł wrócić.
Po chwili ciszy odezwał się Chejron:
-Julka i grupowi domków zebranie w Wielkim Domu. Teraz.!
Wszyscy się rozeszli, a wywołane osoby podążyły za centaurem.
Gdy dotarliśmy na miejsce i każdy z nas usiadł Chejron od razu przeszedł do sedna.
-Szykuje się kolejna misja. Będzie ona bardzo trudna, ponieważ Ci, którzy w nią wyruszą muszą udać się do Lasu Zagubionych. Wiemy, że będą to trzy osoby.
Po chwili zastanowienia spojrzał na mnie i zapytał:
-Julio jak brzmi pierwsze zdanie z TWOJEJ (podkreślił to bardzo dobitnie) przepowiedni?
-Yyyyy.... no-najprawdopodobniej miałam przewodzić misją, a nie wiem nawet jak brzmiała przepowiednia. Po chwili jednak mnie olśniło.- Dla trzech herosów wyprawa na wschodzie wybrana.
-Dobrze to wiemy, że trzech z Was uda się na wschód. Idźmy dalej.
- Ogień i woda to podstawa.-powiedziałam kolejny wers.
-Percy czy podejmiesz się udziału w teh wyprawie? Jak wszyscy wiemy jesteś jedynym synem Posejdona.
-Z wielką chęcią Chejronie.-powiedział Percy i uśmiechnął się do mnie.
Znów głos zabrał Chejron.
-Dobrze. Wodę mamy teraz ogień. Leo. Będziesz towarzyszył Julce i Percy'emu.
-Oczywiście.-powiedział Leo z uśmiechem.
-Dalej przepowiednia brzmi tak: Syn Hefajstosa ranny zostanie lecz dar Apolla zbawieniem się stanie.-odezwałam się.
-To akurat jest proste.-odezwał sie Pan D.-Leo zostaniesz ranny ale nasz nieustraszona heroska-i tu spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem-dzięki darowi Apolla Cie uzdrowi. Co jest dalej?-zwrócił się do mnie.
- Jedo z nich drogi pomyli w drzewnej gluszy.
-Las Zgubionych jest bardzo zdradliwy. Tam drzewa same się przemieszczają więc musicie trzymać się razem. Pod żadnym pozorem nie rozdzielajcie się.-powiedział Pan D
- Ulubienica bogów przed wyborem stanie, który być może będzie wyzwaniem.-znów zabrałam głos.
-Standart.-Pan D. zdecydowanie zbyt często się dziś odzywał.
-Jak to stradart?-zapytałam.
-Przeważnie w każdej przepowiedni ktoś staje przed jakimś wyborem. Tym razem wypadło na Ciebie.
-Oh.-tylko tyle zdołałam powiedzieć. Po chwili jednak dalej recytowałam zdania przepowiedni.- Córka Ateny zaprojektować tron musi by jeden z bogów na Olimp mógł wrócić.
-Annabeth ty zostajesz w obozie i projektujesz tron dla któregoś z bogów. Niestety nie wiemy dla kogo.-zwrócił się Chejron do grupowej domku Ateny.
Ann tylko przytaknęła ruchem głowy.
-To już cała przepowiednia Chejronie.-powiedziałam.
-Wyruszycie zaraz po świcie. Koniec zebrania. Leo i Percy zostańcie jeszcze na chwilę. Musimy porozmawiać.

sobota, 28 marca 2015

Rozdział 16

Hej. Dawno nie było Nico więc nadrabiam zaległości. :) Miłego czytania. ;)
------------------
Gdy po skończonym treningu wracałam do domku numer 13, praktycznie wszyscy obozowicze podchodzili do mnie i gratulowali wygranej. Byłam zdziwiona tym, że nie boją się do mnie podejść. Ba nawet niektóre dziewczyny mnie przytuliły. Było to naprawdę bardzo miłe.
Gdy weszłam do domku nawet Nico, który najprawdopodobniej co dopiero wstał, pogratulował mi tym swoim zaspanym głosem.
-Dziękuje. Ale tak właściwie to ja tylko wygrałam jeden, zresztą pierwszy w życiu pojedynek.
-Jednak pokonałaś Percy'ego. I to dwa razy.-powiedział mój brat.
-Jak to dwa razy?-zapytałam zdziwiona.
-No pokonałaś do w pojedynku na miecze i dary. Jeszcze chyba nikt tego nie dokonał. Jesteś niesamowita.
-Cieszę się. Może i jestem niesamowita ale jak na razie potrzebuję odpoczynku.-odpowiedziałam i poszłam do pokoju żeby się zdrzemnąć.
***
Gdy się obudziłam była 16:00. Po przebraniu się postanowiłam pójść do pokoju brata z zamiarem wypytania go o to "poruszanie się cieniem". Cokolwiek to było. Nico siedział na kanapie i oglądał telewizję. Gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się blado i gestem pokazał żebym usiadła obok niego. Tak też zrobiłam.
-Nico proszę Cie powiedz ni co to jest to "poruszanie się cieniem". Leo wspomniał o tym gdy ćwiczyliśmy i powiedział, że jak Cie poproszę to mi powiesz o co w tym chodzi.-zaczęłam.-Tak więc proszę Cie najładniej jak umiem żebyś mi powiedział.-użyłam w tym trochę czarmowy.
"Przecież taki dar nie może się zmarnować"-pomyślałam.
-Może najlepiej będzie jak Ci to pokaże.-odpowiedział Nico.
Gdy wyszliśmy z domku skierowaliśmy się na arenę. Nico stanął po środku i nagle wokół niego pojawiły się czarne cienie. Po chwili znalazł się na kamiennych trybunach.
-Wow! Jak to zrobiłeś?-zapytałam zaskoczona.
-Spróbuj sobie wyobrazić, że chcesz się przenieść z miejsca, w którym stoisz w jakieś inne.-poinstrułował mnie brat.
-Ok. Spróbuję.
Zamknęłam oczy. Wyobraziłam sobie, że siedzę na widowni obok Nica. Po chwili poczułam jak otacza mnie ciemność. Otworzyłam oczy. Nie stałam już na środku areny tylko siedziałam obok brata, który się do mnie uśmiechnął.
-A mogłabym pojawić się w kilku miejscach naraz?-zapytałam zaciekawiona.
-Ja tego niestety nie potrafię jednak Ty możesz spróbować.
Znów zamknęłam oczy. Tym razem wyobraziłam sobie, że stoję w trzech miejscach na arenie tworząc coś w stylu trójkąta. Znów poczułam, że otacza mnie ciemność. Gdy otworzyłam oczy dalej znajdowałam się w objeciach mroku, jednak gdy się rozglądnęłam zauważyłam, że niedaleko mnie po dwóch stronach stoją moje klony.
"A gdyby tak spróbować....."-pomyślałam i potarłam pierścionek. Prezent od Leosia. Moje sobowtóry zrobiły dokładnie to samo. Po chwili miałam miecz w ręce. Gdy się nim zamachnęłam klony zrobiły to samo.
"Teraz spróbujmy czegoś innego."-przyszła mi do głowy pewna myśl.
Znów zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że każdy z klonów walczy osobno. Gdy otworzyłam oczy tak też się działo.
"Super! Mogę walczyć z trzema potworami naraz".-pomyślałam.
Każda z trzech mnie dalej była spowita cieniem, więc nie było wiadomo która ja to ta prawdziwa.
Zamknęłam oczy z myślą zniknięcia klonów. Gdy się odwróciłam w stronę Nico zobaczyłam dużą grupę obozowiczów, którzy bili mi brawo. Ukłoniłam się z uśmiechem na twarzy.
-To było coś.!
-Zrób tak jeszcze raz.!
-Jesteś mega.!-krzyczeli jeden przez drugiego.
-Mam niepokonaną siostrę.-powiedział Nico, który właśnie do mnie podszedł.

sobota, 21 marca 2015

Rozdział 15

Przybywam z nowym rozdziałem. Jest dłuższy niż ostatni. :) Także życzę miłego czytania. ;)
-------------
Śniadanie zjadłam sama przy stoliku Zeusa. Zauważyłam, że obozowicze już się do mnie przyzwyczaili, ponieważ nie byłam na śniadaniu głównym tematem rozmów. Po zjedzeniu pysznych kanapek poszłam założyć zbroję, którą wykonali dla mnie bracia Leo. Gdy stwierdziłam, że jestem gotowa stanęłam przed różnego rodzaju bronią. Jakoś żadna z nich nie pasowała do mnie. Gdy odwróciłam się, żeby "przymierzyć" kolejny miecz ni stąd ni zowąd pojawił się Leo.
-Mam dla Ciebie mały prezent. Mam nadzieję, że będzie pasował.-mówiąc to podał mi do ręki przepiękny pierścionek z malutkimi kryształkami. Od razu go przymierzyłam. Był idealny.-Tylki nie myśl, że to oświadczyny.-zaśmiał się, a ja razem z nim.-Gdy go lekko potrzesz-kontynuował-zmieni się w miecz.
Tak też zrobiłam. W mojej ręce znalazł się bardzo dobrze wyważony miecz. Był przedłużeniem mojej ręki.
-Bardzi Ci dziękuje. Jesteś niesamowity wiesz? Przyjdziesz popatrzeć jak ćwiczę?-zapytałam.
-Tak wiem. Z wielką chęcią przyjdę. Coś czuję, że z moim prezentem pokonasz nawet Percy'ego.-uśmiechnął się jak to miał w zwyczaju i wrócił tam skąd przyszedł. Ja natomiast udałam się w stronę areny.
***
-Teraz pokaże Ci jak wytrącić przeciwnikowi miecz z ręki.-oznajmił Percy.
Nasz trening trwał już dobrą godzinę. Prawie wszyscy obozowicze patrzyli się na nas. Już miałam dość ćwiczeń, więc powiedziałam:
-Chyba załapałam. Teoria już była, więc teraz może trochę praktyki co?
-Z wielką chęcią. Nie bój się. Dam Ci fory.-powiedział z uśmiechem Percy.
-Oh. Żeby przypadkiem role się nie odwróciły i żebyś Ty za chwilę nie leżał tu na ziemi.-zażartowałam.
-Zaraz się przekonamy.
Gdy oddaliliśmy się od siebie na kilka kroków pomodliłam się do wszystkich bogów, żeby mieli mnie w opiece i żebym wyszła z tego cało. Po chwili natarliśmy na siebie. Muszę przyznać, że Percy był bardzi dobry ale mi też szło nienajgorzej.
"Chwila, przecież nie ustaliliśmy żadnych zasad. Może by tak trochę sobie pomóc?"-pomyślałam.
Nie było to jednak takie łatwe jakby się mogło wydawać. Musiałam skupić się na walce z Percy'm i jednocześnie wywołać małe trzęsienie ziemi. Tak by zdezorientować mojego przeciwnika. Po dłuższej chwili jednak się udało. Nikt nie wiedział co się dzieje. Percy doskoczył do tyłu, ponieważ pod jego nogami pojawiło się pęknięcie. Gdy zrozumiał co się stało wolną rękę wyciągnął w strone zatoki, jednak nie przestawał ze mną walczyć. Po chwili w moją stronę zmierzała ogrimna fala. Gdy była w odległości około metra ode mnie "przegoniłam" ją jednym ruchem ręki.
Percy był tak zmęczony, że gdy na niego natarłam nie miał siły się bronić. Wytrąciłam więc mu miecz z ręki, tak jak mi to wcześniej pokazywał.
-Dobra. Ok. Wygrałaś.-powiedział.
Wszyscy zaczęli mi bić brawo.
----------------------------------------------------
I jak podobało się? Liczę na Wasze komentarze. :) ;)

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 14

Oto jest nowy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Życzę miłego czytania.
----------------
Obudziłam się w swoim łóżku. Leona nigdzie nie było. Gdy poszłam do sypialni brata okazało się, że jeszcze nie wrócił. Poszłam więc się odświeżyć. Po ciepłej kąpieli nie wiedziałam co ze sobą zrobić, a była dopiero 8:00 rano. Postanowiłam wykonać iryfon do Annabeth z zapytaniem czy mogę już wyjść z domku. Niestety nikt nie "odebrał". I co ja mam teraz zrobić? Na odpowiedź nie musiałam długo czekać, ponieważ po chwili ktoś zapukał do drzwi. Był to Percy.
-Hej. Mam dobrą i złą wiadomość. Od której mam zacząć?-zapytał.
-Hmmm... może od tej dobrej.-odparłam.
-Dobra jest taka, że możesz już wyjść ale nie możesz się przemęczać. Będziemy mieli Cie na oku. Pamiętaj.
-Cieszę się, że mogę już stąd wyjść. A jak brzmi ta zła wiadomość?-byłam trochę przestraszona-Czy komuś coś się stało?-zapytałam.
-Nie do końca.-powiedział-Chodzi o to, że wrócił patrol Chejrona, który miał szukać Twojego przykaciela.
-Gdzie on jest? Czy coś mu się stało?!-byłam przerażona.
-No właśnie chodzi o to, że znaleźli ślady, które mogą należeć do niego. Nieatety prowadzą na wschód do Lasu Zagubionych. Jeśli raz tam wejdziesz już nigdy się nie wydostaniesz. Nikt jeszcze stamtąd nie wrócił.-powiedział ze smutną miną.
-Ja muszę tam iść. Muszę go znaleźć! Przecież Dylan może być w niebezpieczeństwie.
-Ja i Annabeth, zresztą Leo pewnie też z chęcią pomoglibyśmy Ci w poszukiwaniach. Jednak Chejron nie puści Cie na wyprawę zwłaszcza, że jesteś tak wyjątkowa. No chyba, że dostaniesz misję.
-W takim razie muszę ją dostać. Tylko najpierw musiałabym trochę poćwiczyć, ponieważ mam pewne braki.
-W tym Ci mogę pomóc. Po śniadaniu na arenie. Poćwiczymy walkę na miecze i może nawet zrobimy małe zawody. Co Ty na to?
-Z wielką chęcią.
-To do zobaczenia później.-powiedział Percy oddalając się w stronę domku Posejdona.
-Jeszcze raz dziękuję.-krzyknęłam w jego stronę. Jednak chyba nie usłyszał, ponieważ się nie odwrócił.
-----------------------
Wiem, że ten rozdział jest krótki ale następny będzie dłuższy. Liczę na Wasze komentarze. Do soboty. :) ;) :*

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 13

No hej wszystkim. Jak się macie? Mam nadzieję, że dobrze. Teraz zapraszać do czytania. •﹏•
----------------
Po wizycie Apolla nie miała nic do roboty, więc chodziłam w kółko po pokoju i wymyślałam przeprosiny dla Leosia. Żadne mi się nie podobały. W każdych coś nie pasowało. W końcu nie miałam już pomysłu, więc postanowiłam, że gdy Leo przyjdziesz wymyślę coś na szybko.
Czas bardzo mi się dłużył. W końcu jednak usłyszałam konchę, która dawała znak, że pora na kolację. Do mojego pokoju wszedł Nico.
-Idę na kolację. Nie będzie mnie dziś na noc w domku. Mam kilka sprawa do załatwienia z tatą. Wrócę jutro lub za kilka dni. To zależy jak mi pójdzie rozmowa z ojcem. Do zobaczenia i miłej zabawy.-powiedział wychodząc z pokoju.
-Yhym. Dzięki.-krzyknęłam.
Gdy Nico wyszedł z domku postanowiłam przebrać się w ładniejsze ciuchy niż te, w które byłam ubrana. Po jakichś 15 minutach usłyszałam, że obozowicze wracają do swoich domków. Chwilę potem ktoś zapukał do drzwi. Gdy je otworzyłam zobaczyłam Leona z wielką paczką popcornu w rękach i uśmiechem na twarzy.
-Pomyślałem, że może oglądniemy jakiś film.-powiedział szerzej się uśmiechając.
-Jasne. Wejdź.-powiedziałam i zaprowadziłam go do mojego pokoju.
Po chwili ciszy znowu się odezwałam.
-Słuchaj Leo. Chciałabym Cie bardzo, ale to bardzo przeprosić, że wczoraj na Ciebie tak nakrzyczałam. Nie powinnam była wyrzywać się na Tobie. Naprawdę przepraszam.-miałam łzy w oczach. Było mi naprawdę przykro.
-Hej. Wszystko ok. Nic się nie stało.-Leo podszedł do mnie i mnie przytulił.-Naprawdę to nic wielkiego. Po prostu znalazłem się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie.-powiedział z uśmiechem.-Każdemu może się zdarzyć. A teraz jaki film oglądamy?-zapytał siadając na ziemi i włączając laptopa.
-Nie wiem. Ty coś wybierz. Ja nie mam pomysłu.-powiedziałam siadając koło niego.
-Hmmm...może "Transformers: Wiek zagłady."? Jeszcze go nie oglądałem, a bardzo chciałbym zobaczyć. Może być?
-Tak. Jasne. Też go jeszcze nie widziałam.-powiedziałam.
Prawda była taka, że oglądałam go już wcześniej jakieś 3 razy ale widząc zadowolenie na twarzy Leosia nie mogłam odmówić. Gdy film się rozpoczął zaczęliśmy zajadać się popcornem.
Gdzieś w połowie seansu poczułam się zmęczona, więc położyłam głowę na ramieniu chłopaka. Leo nie protestował, nawet chyba się uśmiechnął. Po chwili poczułam jak ogarnia mnie senność, więc oddałam się w ramiona Morfeusza.

sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 12

Hej. Tak wiem, wiem. To opowiadanie zapewne już Was powoli nudzi. :( Jednakże za około 4/5 rozdziały będzie przepowiednia. Musicie wytrzymać. :)
-------------------
Gdy usłyszałam, że rozmowa dobiegła końca usiadłam na łóżku i postanowiłam zachowywać się tak jakbym niczego nie słyszała. Chwilę po tym jak drzwi za Annabeth się zamknęły postanowiłam spróbować wyjść z domku. Niestety w progu zatrzymał mnie Nico:
-A dokąd to się wybierasz? Musisz odpoczywać.
-Chciałam wyjść trochę poćwiczyć i pospacerować.
-Nie możesz.
-Ale jak to? Przecież nic ani nikt mnie tu nie trzyma.
-A właśnie, że trzyma. Dzieci Hekate założyły barierę wokół domku i nie wyjdziesz stąd.-wyjaśnił Nico.
-Aha czyli zostałam uziemiona?
-Coś w tym stylu.
-Ile mam tu siedzieć? Przecież zanudze się na śmierć-o ile to możliwe dodałam w myślach-albo umrę z głodu.-powiedziałam z udawanym oburzeniem.
-O jedzenie się nie martw. Przyniosę Ci coś. I wydaje mi się, że nie będziesz się nudzić, ponieważ Leo ma przyjść po kolacji.-Nico uśmiechnął się do mnie i wrócił do swojego pokoju.
-Po tym jak na niego nawrzeszczałam? Muszę go przeprosić.
-I to koniecznie.-krzyknął Nico zza drzwi swojej sypialni.
***
Przed obiadem pojawił się u mnie ktoś od Apolla z jakimiś tabletkami. Miałam je zażywać przez kilka najbliższych dni. Później nie wydarzyło się nic ciekawego.
Po obiedzie natomiast gdy siedziałam w swoim pokoju oglądając telewizję ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę.-krzyknęłam.
Zza drzwi wyłonił się przystojny nastolatek. Na oko trochę starszy ode mnie. Chwila, przecież to był sam Apollo. Wstałam i ukłoniłam się mu.
-Oh. Nie trzeba. Jestem Apollo. A Ty zapewne to Julka o ile się nie mylę. Chwila, przecież ja się nigdy nie mylę. No, no, no. Widzę, że Afrodyta się postarała.
-Yhm. Witam Panie.-nie wiedziałam co powiedzieć.
-Może mówmy sobie po imieniu. Apollo.-uścisnął moją dłoń.
-Julka.-odparłam odwzajemniając uścisk.
-Bardzo się cieszę, że mogę się z Tobą spotkać. Słyszałem o Twoich dziwnych omdleniach. Kiedy się one zdarzają?
Poczułam się jak u lekarza, a przecież nie byłam chora tylko kilka razy zemdlałam. To nic wielkiego. Nie chciałam nic mówić, jednak coś jakby mnie do tego zmusiło.
-Hmmm... no najczęściej gdy używam darów, jeśli można tak powiedzieć, tak, że mam nad nimi kontrolę jednak czuję jak ucieka ze mnie energia.-odpowiedziałam.
-Tak jak myślałem. Kiedyś, dokładniej kilkaset lat temu była dziewczyna podobna do Ciebie. Też została uznana przez wszystkich bogów. Historia lubi się powtarzać. Jednak wracając do tego co mówiłem wcześniej. Ona jednak nie umiała sie kontrolować. Chwila nieuwagi sprawiła, że się po prostu zabiła. Lecz nie martw się. Ciebie to nie czeka.-powiedział uspokajającym głosem Apollo.
-Hmmm... miło mi to słyszeć. Chyba.-powiedziałam lekko przerażona tym co przed chwilą usłyszałam.
-Nie martw się. Jesteś pod doskonałą opieką moich dzieci. Ich lekarstwa napewni Ci pomogą.-powiedział.
-Mam nadzieję.
-Napewno. A i nie przemęczaj się tak. Powiedziałbym teraz jakieś haiku ale musisz odpoczywać, więc nie będę Cie męczyć.
-Ooooo... to chyba nowość.-powiedziałam z lekkim uśmieszkiem.
Apollo puścił moją uwagę mimo uszu.
-Nabjeraj sił. Cały Olimp martwi się o Ciebie.-powiedział po czym zniknął.

sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 11

Cześć. Jest nowy rozdział. Zapraszan do czytania.
----------------
Gdy się obudziłam zauważyłam, że nie jestem w szpitalu. Leżałam na wielkim łóżku z czarną pościelą w dużym i przestronnym pokoju, którego ściany pomalowano na dwa kolory: czerń i biel.
Na białym fotelu zauważyłam czytającą Annabeth. Gdy tylko zobaczyła, że się obudziłam zaczęła na mnie krzyczeć, że jestem nieodpowiedzialna, że jeżeli dalej będę tak postępować jak wczoraj wieczorem to sobie coś zrobię i tym podobne. Gdy skończyła swój monolog powiedziała:
-Przepraszam, że tak na Ciebie nakrzyczałam ale byłam zdenerwowana.
-Nic się nie stało. Rozumiem Cie. Gdzie ja właściwie jestem?-zapytałam.
W tym momencie bez pukania do pokoju wszedł Nico.
-Jesteś w domku Hadesa, a to jest Twój pokój. Przepraszam, że tak wtargnąłem bez pukania ale usłyszałem jak rozmawiacie. Chciałem sprawdzić co u mojej siostry.
-Wszystko w pożądku. Czuję się bardzo dobrze. Czy mogłabym skorzystać z łazienki?-zapytałam.
-Tak. Wszystkie swoje ubrania znajdziesz w szafie.-powiedział Nico.
Łazienka była pomalowana w czarno-białe pasy i bardzo elegancko urządzona. Pomyślałam, że chyba cały domek jest w takich kolorach.
Po odświerzeniu się i ubraniu nowych ciuchów wróciłam do pokoju. Nikogo tam nie było. Chciałam już wyjść na zewnątrz jednak będąc przy drzwiach usłyszałam jak Nico i Annabeth rozmawiają ze sobą.
-Julka nie może się tak przemęczać bo inaczej sie zabije. Musi odpoczywać, dlatego poprosiłam dzieci Hekate o stworzenie wokół waszego domku bariery, której tylko Julka nie może przekroczyć. Później przyjdzie tu ktoś od Apolla, żeby sprawdzić jak się czuje. Niewykluczone, że sam Apollo może się zjawić. Miej ją na oku. A i Leo mówił, że wpadnie po kolacji.-powiedziała Ann.
-Nie martw się o Julkę. Będę się nią opiekował jak przystało na starszego brata. Do zobaczenia później.-poinformował Nico.
--------------
Tak wiem, że ten rozdział jest bardzo krótki. Postaram się, żeby kolejny był choć troszkę dłuższy. :) ;)
Komentarze miło widziane. :)

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 10

Cześć wszystkim. :) Nareszcie wolne. ;) FERIE!!!!! Małopolska pozdrawia. :D
I oto jest 10 rozdział. Ale ten czas szybko leci :) Dziękuje za to, że czytacie tego bloga. Korzystając z okazji chciałabym Wam życzyć dużo, dużo, duuuuużo miłości, ponieważ dziś walentynki. :*
Teraz zapraszam do czytania.
---------------
Podczas kolacji nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego po za tym, że siedziałam przy stole z Panem D. i Chejronem oraz wszyscy obozowicze się na mnie patrzyli. Powoli się do tego przyzwyczajałam.
Po kolacji grupowi domków udali się do Wielkiego Domu. Poszłam razem z nimi ale trzymałam odpowiednią odległość. Usiedliśmy wokół stołu do pink-ponga.
Po kilku minutach, które dla mnie wydawały się wiecznością, zapewne z powodu krępującej ciszy do pokoju wszedł Chejron i Pan D. Centaur przemówił pierwszy:
-Moi Drodzy! Zwołałem to zebranie, ponieważ musimy omówić pewne kwestie.-tu spojrzał na mnie.-Jak wiecie mamy w obozie nową heroskę: Julię. Musimy ustalić gdzie będzie mieszkać, ponieważ została uznana przez wszystkich bogów. Jakieś propozycje?
Cisza. Nikt się nie odezwał. Super. Najwidoczniej mnie nie lubią i do tego jeszcze się mnie boją. Po prostu cudownie.
-Mam pewien pomysł.-niespodziewanie odezwał się Nico.-Skoro Julka jest córka Hadesa i równocześnie moją siostrą to może powinna mieszkać w domku nr. 13 hmmm...?
-Czy ktoś jest przeciw?-zapytał Chejron.
Odpowiedziała mu cisza, co zapewne uznał za zgodę odnośnie mojego miejsca zamieszkania.
-Dobrze. Tą sprawę mamy załatwioną. Teraz przejdźmy do...
-Przepraszam. Czy mogę o coś zapytać?-przerwałam Chejronowi.-Chodzi o moich przyjaciół. Czy nic im się nie stało? Czy są bezpieczni?
-Percy, Annabeth. Wy byliście na tej misji. Co z przyjaciółmi Julki?-teraz głos zabrał Dionizos.
-Obydwie dziewczyny są bezpieczne w swoich domach.-powiedziala Ann.
-Dziewczyny? A co z Dylanem? On przecież nie jest jednym z nas. Jest normalnym człowiekiem!
-O kim ty mówisz?-zapytał Pan D.
-No o Dylanie McCall'u. Moim przyjacielu!
-Oh. Napewno sobie poradzi. Rzadko spotyka się tak bardzo uzdolnione dziecko Hekate.-wtrącił się Chejron.
-Czyli, że on też jest półbogiem?
Zauważyłam, że wszyscy patrzą się na mnie jak na totalną idiotkę.
-No tak. Był u nas zeszłego lata ale później gdzieś zniknął. Teraz dzięki Tobie wiemy gdzie był. Wyśle kilku herosów żebyś się zorientowali gdzie przebywa. Nie martw się wszystko będzie dobrze.
-Dziękuje Chejronie. To dla mnie ważne.
Po chwili ciszy głos zabrał Dionizos:
-No dobra dzieciaki, zebranie uważam za zakończone. Do widzenia.
Po czym wraz z centaurem wyszedł z pokoju.
Znów nastała kierująca cisza. Gdy zrozumiałam, że nic tu po mnie wyszłam z Wielkiego Domu. Gdy tylko przekroczyłam próg, coś mnie zatrzymało. Mianowicie usłyszałam jak herosi, którzy zostali w środku mówią coś na mój temat. Wiem, że nie ładnie tak podsłuchiwać no ale chciałam się dowiedzieć co o mnie myślą. Do tej pory tego żałuję.
-...pewnie myśli, że skoro została uznana przez wszystkich bogów to jej wszystko wolno...-powiedziała jakaś dziewczyna.
-...ona trochę mnie przeraża. Nie widzę w niej niczego dobrego...-przemówił chłopak.
Nie wiedziałam co robić. Nie mogłam się ruszyć z miejsca. Chciało mi się płakać.
Nagle ktoś złapał mnie od tyłu za ramię. To był Leo. On to naprawdę ma wyczucie czasu.
-Slyszałaś ich?-potwierdziłam ruchem głowy.-Nie przejmuj się nimi. Nie mają racji.-powiedział.
-Ale taka jest prawda! Nie chcę być "gwiazdą" przez to, że zostałam uznana przez wszystkich tam na górze. Nie wiesz jak ja się czuję. Jak cała ta sytuacja mnie przygniata. Jak...-chciałam coś jeszcze powiedzieć ale głos zaczął mi się łamać.
Ze łzami w oczach pobiegłam w stronę domku nr. 13.
Słyszałam jak Leoś biegnie za mną. Gdy miałam już otworzyć drzwi domku odwróciłam się i zobaczyłam jak wszyscy obozowicze się na mnie patrzą. Krzyknęłam:
-Wy tak naprawdę nic o mnie nie wiecie.
Byłam tak zła i zdruzgotana, że te wszystkie emocje spowodowały, że zaczął wiać straszny wiatr, nadciągnęły burzowe chmury, a fale w zatoce były coraz większe i mocniej uderzyły o brzeg.
Miałam nad tym wszystkim całkowitą kontrolę. W jednej chwili mogłam zrównać cały obóz z ziemią. Wszyscy pochowali się do swoich domków. Został tylko Leo, do którego po chwili podbiegli Percy, Nico i Annabeth. Wszyscy czworo zaczęli mnie uspokajać mówiąc, że nikt nie chciał tak o mnie powiedzieć, że to przez ciężki dzień. Nagle zrozumiałam, że zniszczenie obozu nic mi nie da. Przecież przez mój jeden głupi wybryk może ucierpieć wiele osób.
Powoli zaczęłam się uspokajać, a wraz ze mną cała pogoda. Zobaczyłam jak moi przyjaciele odetchnęli z ulgą. Natomiast ja nie czułam się najlepiej. Wszystko mnie bolało i strasznie kręciło mi się w głowie. Po chwili zemdlałam i upadłam na ziemię.
Jak tak dalej pójdzie to za niedługo będę mdleć przy każdym, nawet najmniejszym wysiłku. Co jest ze mną nie tak? Ta siła, która we mnie jest niedługo mnie wykończy.
-----------
Tak wiem, wiem było mało Nico ale postaram się to nadrobić. Jest to bez wątpienia najdłuższy rozdział na tym blogu, a to dlatego, że nie chciałam go dzielić na dwie części. Mam nadzieję, że się podobało. :) Do zobaczenia za tydzień. :*

sobota, 7 lutego 2015

Rozdział 9

Po około 5 minutach siedzenia na trawie wstałam i oznajmiłam Leosiowi, że możemy wrócić do ćwiczeń. Pomyślałam o Posejdonie i o wodach mórz i oceanów, których jest panem. Syn Hefajstosa znów stanął około 15 metrów ode mnie.
-Gotowa?-krzyknął.
-Tak.-odkrzyknęłam.
W ręce Leo znów pojawiła się kula ognia. Ja natomiast wyciagnęłam ręce przed siebie i wyobraziłam sobie wielką ścianę wody. Gdy świecący obiekt zbliżał się do mnie, poczułam się jakby we mnie znajdowało sie morze, które chce wydostać się na zewnątrz. W ostatniej chwili wystrzeliła przede mną ściana wody. Czułam się niesamowicie. Leo był zachwycony.
-Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziałem. Jesteś nisamowita.-powiedział.
-Heh. Dziękuje.
-Wygląda na to, że umiesz się już bronić. Co teraz powiesz na atak?
-Jestem jak najbardziej za.-odparłam.
Znowu stanęliśmy w pewnej odległości od siebie. Pomyślałam, że skoro Leo potrafił wytworzyć taką kulę ognia to może ja też spróbuje. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że w mojej ręce pojawiła sie podobna broń. Gdy je otworzyłam zobaczyłam wodną kulę, którą oplatały pioruny. Byłam z siebie dumna. Postanowiłam odwdzięczyć się Leosiowi. Z uśmiechem na twarzy rzyciłam kulą w jego stronę. Zdezorientowany chłopak nie zdążył wytworzyć wokół siebie jakiejś tarczy, więc tylko uchylił się przed pociskiem. Gdy podszedł do mnie powiedział:
-No, no, no. Widzę, że atak i obronę masz już mniej więcej przećwiczone. Jutro jeżeli chcesz możemy poćwiczyć inne techniki co?
-Tak z wielką chęcią.
-O poruszanie się cieniem musisz zapytać Nico. W końcu jest Twoim bratem. Jak go poprosisz może Ci pomoże.
-Jakie poruszanie się cieniem? O co tu chodzi?-zapytałam zdezorientowana.
-Nico Ci wytłumaczy. Łucznictwo możesz poćwiczyć z dziećmi Apolla lub Annabeth, ponieważ jest w tym bardzo dobra. Natomiast walkę na miecze z Percy'm, ponieważ jest w tym najlepszy prócz dzieci Aresa, z którymi będziesz mogła trenować gdy nabierzesz wprawy.-powiedział.
-Dzięki za rady.
-Wydaje mi się, że pora na kolację.
Faktycznie. Nawet nie zauważyłam jak długo ćwiczyliśmy. Gdy zbliżaliśmy się do pawilonu jadalnianego usłyszeliśmy konchę.

sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 8

Witam, cześć i czołem. I oto jest nowy rozdział. Już coś powoli zaczyna się dziać. Zresztą sami przekonacie się podczas czytania. :)
-------------------
Gdy podążałam w stronę Bunkru 9 złapałam się na tym, że od momentu kiedy jestem w obozie ani razu prócz momentu kiedy leżałam w szpitalu nie pomyślałam o moich przyjaciołach, którzy w tą pechową noc byli ze mną. "Muszę zapytać o nich na dzisiejszym zebraniu z grupowymi domków, Panem D. i Chejronem"-pomyślałam. Teraz jednak były ważniejsze sprawy do załatwienia. Mianowicie "trening" z Leo.
Nawet się nie spostrzegłam kiedy znalazłam się pod drzwiami "warsztatu". Zapukałam. Po chwili wrota zaczęły się otwierać i z za nich wyszedł Leoś.
-Gotowa do ćwiczeń?-zapytał z lekkim uśmieszkiem.
-Chyba tak.-odparłam niepewnie.
Syn Hefajstosa zaprowadził mnie na pobliską polanę gdzie mogliśmy w spokoju trenować. Łąka była przepiękna. Rosło na niej mnóstwo przeróżnych kwiatów, a trawa była idealnie zielona. Po prostu zakochałam się w tym miejscu. Nagle Leo sprowadził mnie na ziemię pytając czy możemy zaczynać.
-Tak. Ale ci mam robić?-zapytałam zdezorientowana.
-Najpierw zobaczmy czym obdarzył Cie Zeus. Wyobraź sobie tą całą moc związaną z Gromowładnym. Musisz ją "zobaczyć". Rozumiesz?
-Raczej tak.-odpowiedziałam niepewnie.
Leo odszedł na odległość około 15 metrów. Nagle krzyknął:
-To teraz się skup i uważaj.
Nagle w dłoni syna Hefajstosa pojawiła się średniej wielkości kula ognia. Leo uśmiechał się od ucha do ucha ale równocześnie wyglądał tak jakby miał zamiar zaraz nią we mnie rzucić. Nie pomyliłam się. Po chwili zobaczyłam jak świecący punkt zbliża się do mnie i nabiera prędkości. Nie wiedziałam co robić. Zasłoniłam twarz rękoma czekając aż zmienię się w kupkę popiołu. Nic się jednak nie działo. Zdezorientowana odsloniłam twarz. Zobaczyłam, że Leo stoi tam gdzie stał i się nie rusza. Wyglądał jakby właśnie zobaczył armię duchów. Na początku nie wiedziałam co się stało.  Dopiero po chwili dotarło do mnie, że jestem w czymś w rodzaju kopuły.  Ale nie takiej zwykłej. Była ona bowiem zrobiona z piorunów, które"wiły" sie w różne strony. Spróbujcie to sobie wyobrazić! Tego nie da się opisać! Wyciagnęłam rękę, żeby dotknąć kopuły jednak gdy moja dłoń była w odległości jakichś 5 centymetrów od piorunów poczułam, że jest ona pod wysokim napięciem. Przestraszona cofnęłam rekre. Ta właśnie kopuła pochłonęła kulę ognia. Gdy już powoli ochłonęłam pioruny zaczęły znikać. Tak jakby ulatniały się do nieba.
Leo podszedł zdezorientowany. Nie wiedział co powiedzieć. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie.
-Chciałeś mnie zabić?-krzyknęłam.
-Nie. Przepraszam. Ale musisz przyznać, że to było mega!!!!-był cały w skowronkach.-Chcesz ćwiczyć dalej? Może teraz moc od Posejdona hmmm...?-zapytał z uśmiechem na twarzy.
-Tak z chęcią ale muszę chwilę odpocząć.-odparłam i usiadłam na trawie, a Leoś obok mnie.
---------------
Mam nadzieję, że się podobało. Dalsza część za tydzień.

sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 7

I jest nowy rozdział. Nie wiem jak Wam ale mi w nim czegoś brakuje. Zresztą przekonacie się jak go przeczytacie.
-------------------------
W obozie jest zasada, że każdy domek siedzi przy wyznaczonym stole i nie wolno się przesiadać. Niestety pojawił się mały problem. Niby jestem córka Hadesa ale zostałam uznana przez wszystkich bogów. Tak więc mogłam usiąść z Nico przy "naszym" stole ale równie dobrze mogłabym usiąść przy stole Apolla czy Posejdona. Gdy przyszedł Chejron oraz Pan D. (Dionizos) nastała cisza. Centaur ruchem ręki wskazał mi miejsce obok niego. Gdy stanęłam za stołem Chejron przemówił:
-Jak wiecie Julia została uznana. Jest to pierwszy, z tego co pamiętam, przypadek w histori tego obozu, że heros czy heroska zostali uznani przez wszystkich bogów.- gdy to powiedział dało się usłyszeć szepty. Centaur uciszył ich ruchem ręki. Po chwili kontynuował.- Jednak jak wiecie Zeus powiedział, że nie mamy się czego obawiać. Po kolacji odbędzie się spotkanie grupowych w Wielkim Domu. Julko Ty też przyjdź. A teraz smacznego.
Gdy skończył poczułam, że jestem strasznie głodna. Pomyślałam więc o naleśnikach z dżemem. Chwilę potem na moim talerzu pojawiła się owa potrawa. Nagle zobaczyłam, że wszyscy wstają i podchodzą do wielkiego trójnogu wrzucając kawałek swojego jedzenia. Zrozumiałam, że składają ofiary. Poszłam w ich ślady. Gdy przyszła moja kolej w myślach wypowiedziałam tylko jedno zdanie: "Bogowie miejcie mnie w swojej opiece".
Gdy wróciłam do stołu zauważyłam, że niektóre osoby zerkają na mnie co jakiś czas. Postanowiłam zapytać o coś Chejrona:
-Chejronie czy muszę siedzieć przy tym stole? Proszę nie zrozum mnie źle ale czuję się tu trochę nieswojo.
-Hmmm...-zamyślił się.- Ale przy którym stole usiądziesz skoro jesteś uznana przez wszystkich?
-A może tak przy każdym posiłku będę siedzieć przy innym stole? Będę miała możliwość do zapoznania się z wszystkimi obozowiczami i przekonania ich do siebie, a przy okazji nie obrażę bogów.
Po chwili zastanowienia Chejron powstał i ponownie przemówi:
-Moi drodzy obozowicze! Julka wpadła na pewien pomysł. Począwszy od jutrzejszego śniadania będzie ona przy każdym posiłku siedzieć przy innyn stole, żeby Was lepiej poznać i nie obrazić żadnego boga. Mam nadzieję, że przyjmiecie ją z otwartymi ramionami. A teraz możecie wrócić do swoich zajęć.
Wszyscy rozeszli się w swoje strony. Ja pobiegłam poszukać Leosia, który powiedział, że po obiedzie zaczniemy moją naukę. Już nie mogłam się doczekać.
Chwila, czy ja powiedziałam Leoś? Nie, napewno się przesłyszeliście. Przecież ja do nikogo nie mówię zdrobniale. No chyba, że..... Nie napewno się przesłyszeliście.

sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 6

Cześć wszystkim. Przepraszam, że rozdział dodaję dopiero teraz ale wcześniej nie miałam czasu. Myślę, że rozdział Wam się spodoba, więc miłego czytania.
-------------------------------------
Po wyjściu ze szpitala postanowiłam poszukać Leo, żeby podziękować mu, że mnie złapał gdy zemdlałam. Nie było go jednak ani na strzelnicy, ani na arenie, ani w domku Hefajstosa, ani w zbrojowni. Zrezygnowana postanowiłam przejść się po lesie. Gdy przechodziłam przez polanę między domkami obozowicze dziwnie się na mnie patrzyli. Nie wiedzieli jak zachować się w mojej obecności. Ja sama czułam się trochę nieswojo przez tą całą moc i nową sytuację. Jedyną osobą, z którą mogłam o tym pogadać był Leo.
Wpadłam na niego w lesie gdy nie zwracałam uwagi gdzie idę. Troszkę się przestraszyłam, ponieważ na początku go nie poznałam. Ubrany był w kombinezon roboczy i cały umazany smarem. On też zdziwił się na mój widok.
-Hej. Jak się masz? -zapytał.
-Całkiem dobrze. Chciałam Ci podziękować za to, że mnie złapałeś kiedy zemdlałam.
-Oh. Nie ma sprawy. To drobiazg. Choć pokażę Ci coś.
Leo zaprowadził mnie w głąb lasu. Nagle zobaczyłam dużo dużych kamieni. Chłopak podszedł do nich i coś przycisnął. Wtedy kamienne drzwi, których wcześniej nie zauważyłam, zaczęły się otwierać.
-Witaj w "Bunkrze nr. 9"-powiedział.
Jedyne co z siebie wydusiłam to:
-Wow!!!
Byłam pod wrażeniem. Było tam mnóstwo najróżniejszych rzeczy. (Nie będę ich wypisywać, ponieważ było ich naprawdę dużo, a połowy z nich nawet nie znałam). Leo podszedł do czegoś co przypominało mechaniczną sowę i zaczął przy niej coś majsterkować. Postanowiłam zacząć rozmowę:
-Wiesz... Trochę dziwnie się czuję z całą tą mocą. Może byłoby lepiej gdybym jej nie otrzymała, gdybym bie została uznana. Widzę jak obozowicze się na mnie patrzą. Jak na jakiegoś dziwoląga. Nie wiedzą jak się przy mnie zachować. A co do tego daru to nie wiem czy będę umiała nad nim zapanować. Czuję jak przytłacza mnie od środka.
Leo odwrócił się w moją stronę ze współczującą miną więc powiedziałam:
-Przepraszam, że Ci się żale ale musiałam komuś o tym powiedzieć, a nikt ze mną nie rozmawia.
-Dobrze Cie rozumiem. Sam kiedyś przez to przechodziłem. Widzisz mój ojciec obdarzył mnie niezwykłym darem. Mogę kontrolować ogień, a nawet jakaś mała część mnie nim jest.
Wtedy na koniuszkach jego palców zatańczyły małe płomyczki. Leo kontynuował:
-Jestem pierwszym synem Hefajstosa i pierwszym w obozie, który coś takiego potrafi. Na początku byłem traktowany tak jak Ty. Później jednak zostałem zaakceptowany. A co do samokontroli... Dawniej gdy ktoś mnie zdenerwował stawałem się żywą pochodnią. Teraz po kilku treningach umiem to kontrolować. W tej kwestii chyba mogę Ci pomóc. Możemy zacząć nawet dziś po obiedzie, ponieważ nie mam żadnych konkretnych zajęć. No chyba, że Ty masz coś w planach?
-Nie, nie mam. Naprawdę możesz mi pomóc? Dziękuje.
Podbiegłam do niego i go przytuliłam. Odwzajemnił uścisk.
-Heh. Nie ma za co.-powiedział uśmiechając się.
W tym samym momencie usłyszeliśmy konche, która oznajmiła, że pora na obiad. Udaliśmy się w stronę pawilonu jadalnianego.
-----------------------------------
Mam nadzieję, że Wam się podobało. Pewnie wydaje Wam się to opowiadanie nudne, ponieważ nic się w nim nie dzieje. Jednak ja chce rozkręcić akcję powoli, a nie bardzo szybko. Mam nadzieję, że mnke zrozumieliście.Do zobaczenia za tydzień. :) ;) :*

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 5

Hej, hej, hej. Przybywam z nowym rozdziałem, który jest chyba jednym z najważniejszych. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Miłego czytania :)
-------------------------------------
Sztandar zmienił kolor na czarny i na środku zaczął świecić symbol...Hadesa. Jednak nie to było najdziwniejsze. Po chwili wokół niego pojawiło się kilkanaście innych symboli!!! To samo pojawiło się nad moją głową. Wszyscy oboziwicze (nawet ci, którzy nie brali udziału w bitwie) stali nie wierząc własnym oczom. Nikt nie chciał się ruszyć. Nawet Chejron. Nagle obok mnie znikąd pojawił się mężczyzna. Nie będę opisywać jego wyglądu, bo był nieziemski (pomimo swojego wieku). Nie wiadomo skąd wiedziałam kto to jest. Zeus. Uklękłam wypowiadając jego imię. Pozostali poszli w ślad za mną. Nagle Gromowładny przemówił:
-Powstańcie.-tak też zrobiliśmy.-Ta oto heroska jak zauważyliście została uznana przez mojego brata Hadesa, ponieważ jest jego córką oraz uznali ją pozostali Olimpijczycy, gdyż jest naszą ulibienicą, nadzieją dla innych oraz przyszłością być może lepszego świata. Otrzyma ona jakiś dar od każdego boga. Nawet tych pomniejszych.
Wszyscy patrzyli na mnie z szacunkiem, ale też z zazdrością i obawą, że jestem teraz najpotężniejszą osobą na obozie.
-Nie musicie się jej obawiać-przemawiał dalej Zeus.-Nie jest ona zagrożeniem, Wierzę, że będzie umiała zapanować nad otrzymaną mocą i będzie wiedziała kiedy jej użyć. Droga Julio masz moje błogosławieństwo.
Po tych słowach Gromowładny wrócił do swojej postaci, więc wszyscy odwrócili wzrok. Po chwili już go nie było. Nagle poczułam jak wstępuje we mnie ta nowa moc. Czułam się jakbym mogła zrobić wszystko, jakbym była niezwyciężona. To wszystko było wspaniałe lecz nie na długo. Po chwili poczułam się jednak przytłoczona. Nie miałam siły ustać na nogach. Myślałam, że to co jest we mnie rezerwie mnie na kawałki. Upadłabym na kamienie obok strumienia lecz w ostatniej chwili złapał mnie Leo. Zobaczyłam tylko jak się do mnie uśmiecha i mówi:
-Wszystko będzie dobrze.
Późnej widziałam tylko ciemność. Zemdlałam. To już po raz trzeci w ciągu kilku dni.
                 *** 
Znowu obudziłam się w szpitalu. Obok łóżka siedział syn Hefajstosa. Uśmiechał się, ale jego twarz wyglądała jakby nie spał kilka nocy.
-Jak długo byłam nieprzytomna?-zapytałam. 
-Dwa dni.-odpowiedział Leo zmęczonym głosem. 
-I Ty przez cały ten czas tu siedziałeś? 
-Hmmmmmmm... no tak. Martwiłem się o Ciebie.
-Bardzo miło z twojej strony i dziękuje. Ale już czuję się lepiej, więc proszę Leo idź odpocznij.
-Napewno? Poradzisz sobie? 
-Tak. Napewno. Nie bój się o mnie. Do zobaczenia później. 
-Cześć.-odpowiedział i wyszedł na zewnątrz. 
----------------------------------
Mam nadzieję, że się podobało. Liczę na Wasze komentarze. Do zbaczenkatw sobotę :) ;)

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 4

Hej. Notkę znajdziecie pod rozdziałem. :)

-------------------------------------
Całkiem inaczej wyobrażałam sobie bitwę o sztandar. Słyszałam, że używa się w niej mieczy ale tak szczerze to myślałam, że takich drewnianych. Myliłam się. To były najprawdziwsze miecze. Takie z żelaza. Byłam trochę przestraszona, ponieważ nigdy nie walczyłam mieczem, ba nawet nie miałam go nigdy w ręce. 
Byłam w drużynie niebieskiej. Dowodziły tam domki: Aresa, Ateny i Apolla. Natomiast w drużynie czerwonej domki: Posejdona, Hadesa i Afrodyty. Jak sami zauważyliście szanse były nierówne. Zapewne zastanawiacie się jak wybrałam drużynę. Było tak jak mówił Percy. Wszystkie domki chciały mieć mnie w drużynie. Jeszcze nigdy nie byłam tak rozchwytywana. Nie wiedziałam po której stronie chcę być, dlatego poprosiłam Chejrona o przydział. I tak znalazłam się w drużynie niebieskich. Po ogólnym ustaleniu planu i umiejscowieniu naszego sztandaru usłyszeliśmy odgłos konchy. Wszyscy rozbiegli się po lesie. Ja, Annabeth i dwójka jakichś chłopaków, których nie znałam, mieliśmy zabrać sztandar przeciwnika. Gdy znaleźliśmy sie przy strumyku po jego drugiej stronie zobaczyliśmy nasz cel. Wydało mi się to zbyt proste. Nagle z za drzew wyskoczyła dziesiątka obozowiczów. Otoczyli nas. Wtedy Ann podeszła do mnie i powiedziała na ucho:
-Na trzy my rzucimy się na nich, a ty pobiegniesz po sztandar i wrócisz z nim na tę stronę strumyka.-po chwili krzyknęła.-UWAGA! 1...2...3!!!
Biegłam ile sił w nogach. Kilka razy się potknęłam ale na szczęście nie upadłam. Wreszcie dobiegłam do sztandaru. Wyciągnęłam go z ziemi i biegiem wróciłam tą samą drogą. Powiem Wam, że nie jest on taki lekki na jaki wygląda. Gdy znalazłam sie po naszej stronie i wybiła go w ziemię usłyszeliśmy konchę. Dzieciaki z mojej drużyny krzyczały głośno:
-Wygraliśmy! Wygraliśmy!...
Nagle pojawił się Chejron i wszystkie krzyki i rozmowy ucichły. Wszyscy obozowicze otoczyli mnie czekając na to czy zostanę uznana. Po jakiejś minucie ciszy wydarzyło się coś niesamowitego. Coś czego nikt się nie spodziewał. 
---------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał chociaż nie należy do tych strasznie długich. ;) Będę wredna i z uznaniem naszej bohaterki przytrzymam Was (mam nadzieję, że w napięciu) do kolejnej soboty. :D Mam nadzieję, że opowiadanie się Wam podoba i jeszcze nieraz Was zaakoczy. :) Do usłyszenia w sobotę :*

LBA (Liebster Blogs Award) :)

Jeszcze raz dziekuje Zaczarowanej (http://straznicy-fantastyki.blogspot.com) za nominację. ;) :) :*
Jeżeli nie wiecie o co chodzi zerknijcie do tego linku:
1. Co skłoniło Cię do pisania opowiadania?
Do napisania opowiadania sklonilam się sama :D Kiedyś wpadłam na pomysł żeby może zacząć pisać opowiadanie. Tak wszystkie moje pomysły znalazły się w zeszycie. Później nie wiedziałam co z nimk zrobić więc założyłam bloga, na którym dzielę się nimi z Wami.

2. Jakie cechy charakteru cenisz sobie u ludzi?
Najbardziej cenię sobie szczerość innych osób. 

3. Jak wymyśliłaś głównego bohatera? Czemu ma akurat takie cechy charakteru, a nie inne?
Pomysł na główną bohaterkę był prosty. Pierwsza myśl jaka mi przyszła do głowy to JA :D 
Cechy charakteru ma takie same jak ja bo to ja jestem główną bohaterką. Nic w niej nie zmieniłam.

4. Jakiego gatunku czytasz książki?
Najczesciej fantastyka. Nieraz trafi się jakaś inna ale rzadko. 

5Twoja największa wada?
Według mnie mam bardzo dużo wad i wszystkie są natym samym poziomie. Nie będe ich tu wypisywać :D

6. Lubisz swoje imię?
Nie za bardzo no ale nic nie zrobię :P

7. Jaki jest twój ulubiony aktor/aktorka?
Aktorzy:                              
 ★Logan Lerman            
★Orlando Bloom           
★Liam Hamesworth     
★i kilku innych.

Aktorki:
★Jenifer Lawrence
★Chloë Mortez
★Lily Collins

8. Twój najgłupszy pomysł? Jaki?
Było ich bardzo dużo. Oszczędze Wam czytania. :D

9. Noworoczne postanowienie?
Postanowiłam sobie, że muszę schudnąć ale zapewne nic z tego nie będzie. :P

10. Prowadzisz tylko jednego bloga czy jest ich kilka?
Prowadzę tylko tego bloga. :)

11. Co lubisz robić w wolnym czasie?
Czytać książki :3 A poza tym jeszcze spotykać się z przyjaciółmi i oglądać filmy oraz seriale.

                       MOJE PYTANIA:
    1.Jaki jest twój ulubiony autor/autorka? 
            2.Twoja ulubiona książka to...?
                    3.Ulubiony kolor? 
4.Gdzie chciałbyś/chciałabyś pojechać w przyszłości? 
5.Masz jakieś zwierzątko? Jakie? 
6.Skąd pomysł na tego bloga? 
7.Dlaczego taka jest jego tematyka a nie inna? 
8.Czy prowadzisz jeszcze jakieś inne blogi? Jakie? 
9.Ulubiony fikcyjny bohater to...?
10.Ulubiony aktor/aktorka? 
11.Ulubiony film? 


Nominację tylko dwa blogi :P (wybaczcie ale 11 to trochę przesada. Jeśli o kimś mi się przypomni to dopiszę :) ) :

1.http://miedzynamiherosami.blogspot.com
2.http://solangelolovestorypl.blogspot.com
-------------------------
Dziś (za kilka godzin) pojawi się nowy rozdział. Zapraszam :)