Cześć wszystkim. :) Nareszcie wolne. ;) FERIE!!!!! Małopolska pozdrawia. :D
I oto jest 10 rozdział. Ale ten czas szybko leci :) Dziękuje za to, że czytacie tego bloga. Korzystając z okazji chciałabym Wam życzyć dużo, dużo, duuuuużo miłości, ponieważ dziś walentynki. :*
Teraz zapraszam do czytania.
---------------
Podczas kolacji nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego po za tym, że siedziałam przy stole z Panem D. i Chejronem oraz wszyscy obozowicze się na mnie patrzyli. Powoli się do tego przyzwyczajałam.
Po kolacji grupowi domków udali się do Wielkiego Domu. Poszłam razem z nimi ale trzymałam odpowiednią odległość. Usiedliśmy wokół stołu do pink-ponga.
Po kilku minutach, które dla mnie wydawały się wiecznością, zapewne z powodu krępującej ciszy do pokoju wszedł Chejron i Pan D. Centaur przemówił pierwszy:
-Moi Drodzy! Zwołałem to zebranie, ponieważ musimy omówić pewne kwestie.-tu spojrzał na mnie.-Jak wiecie mamy w obozie nową heroskę: Julię. Musimy ustalić gdzie będzie mieszkać, ponieważ została uznana przez wszystkich bogów. Jakieś propozycje?
Cisza. Nikt się nie odezwał. Super. Najwidoczniej mnie nie lubią i do tego jeszcze się mnie boją. Po prostu cudownie.
-Mam pewien pomysł.-niespodziewanie odezwał się Nico.-Skoro Julka jest córka Hadesa i równocześnie moją siostrą to może powinna mieszkać w domku nr. 13 hmmm...?
-Czy ktoś jest przeciw?-zapytał Chejron.
Odpowiedziała mu cisza, co zapewne uznał za zgodę odnośnie mojego miejsca zamieszkania.
-Dobrze. Tą sprawę mamy załatwioną. Teraz przejdźmy do...
-Przepraszam. Czy mogę o coś zapytać?-przerwałam Chejronowi.-Chodzi o moich przyjaciół. Czy nic im się nie stało? Czy są bezpieczni?
-Percy, Annabeth. Wy byliście na tej misji. Co z przyjaciółmi Julki?-teraz głos zabrał Dionizos.
-Obydwie dziewczyny są bezpieczne w swoich domach.-powiedziala Ann.
-Dziewczyny? A co z Dylanem? On przecież nie jest jednym z nas. Jest normalnym człowiekiem!
-O kim ty mówisz?-zapytał Pan D.
-No o Dylanie McCall'u. Moim przyjacielu!
-Oh. Napewno sobie poradzi. Rzadko spotyka się tak bardzo uzdolnione dziecko Hekate.-wtrącił się Chejron.
-Czyli, że on też jest półbogiem?
Zauważyłam, że wszyscy patrzą się na mnie jak na totalną idiotkę.
-No tak. Był u nas zeszłego lata ale później gdzieś zniknął. Teraz dzięki Tobie wiemy gdzie był. Wyśle kilku herosów żebyś się zorientowali gdzie przebywa. Nie martw się wszystko będzie dobrze.
-Dziękuje Chejronie. To dla mnie ważne.
Po chwili ciszy głos zabrał Dionizos:
-No dobra dzieciaki, zebranie uważam za zakończone. Do widzenia.
Po czym wraz z centaurem wyszedł z pokoju.
Znów nastała kierująca cisza. Gdy zrozumiałam, że nic tu po mnie wyszłam z Wielkiego Domu. Gdy tylko przekroczyłam próg, coś mnie zatrzymało. Mianowicie usłyszałam jak herosi, którzy zostali w środku mówią coś na mój temat. Wiem, że nie ładnie tak podsłuchiwać no ale chciałam się dowiedzieć co o mnie myślą. Do tej pory tego żałuję.
-...pewnie myśli, że skoro została uznana przez wszystkich bogów to jej wszystko wolno...-powiedziała jakaś dziewczyna.
-...ona trochę mnie przeraża. Nie widzę w niej niczego dobrego...-przemówił chłopak.
Nie wiedziałam co robić. Nie mogłam się ruszyć z miejsca. Chciało mi się płakać.
Nagle ktoś złapał mnie od tyłu za ramię. To był Leo. On to naprawdę ma wyczucie czasu.
-Slyszałaś ich?-potwierdziłam ruchem głowy.-Nie przejmuj się nimi. Nie mają racji.-powiedział.
-Ale taka jest prawda! Nie chcę być "gwiazdą" przez to, że zostałam uznana przez wszystkich tam na górze. Nie wiesz jak ja się czuję. Jak cała ta sytuacja mnie przygniata. Jak...-chciałam coś jeszcze powiedzieć ale głos zaczął mi się łamać.
Ze łzami w oczach pobiegłam w stronę domku nr. 13.
Słyszałam jak Leoś biegnie za mną. Gdy miałam już otworzyć drzwi domku odwróciłam się i zobaczyłam jak wszyscy obozowicze się na mnie patrzą. Krzyknęłam:
-Wy tak naprawdę nic o mnie nie wiecie.
Byłam tak zła i zdruzgotana, że te wszystkie emocje spowodowały, że zaczął wiać straszny wiatr, nadciągnęły burzowe chmury, a fale w zatoce były coraz większe i mocniej uderzyły o brzeg.
Miałam nad tym wszystkim całkowitą kontrolę. W jednej chwili mogłam zrównać cały obóz z ziemią. Wszyscy pochowali się do swoich domków. Został tylko Leo, do którego po chwili podbiegli Percy, Nico i Annabeth. Wszyscy czworo zaczęli mnie uspokajać mówiąc, że nikt nie chciał tak o mnie powiedzieć, że to przez ciężki dzień. Nagle zrozumiałam, że zniszczenie obozu nic mi nie da. Przecież przez mój jeden głupi wybryk może ucierpieć wiele osób.
Powoli zaczęłam się uspokajać, a wraz ze mną cała pogoda. Zobaczyłam jak moi przyjaciele odetchnęli z ulgą. Natomiast ja nie czułam się najlepiej. Wszystko mnie bolało i strasznie kręciło mi się w głowie. Po chwili zemdlałam i upadłam na ziemię.
Jak tak dalej pójdzie to za niedługo będę mdleć przy każdym, nawet najmniejszym wysiłku. Co jest ze mną nie tak? Ta siła, która we mnie jest niedługo mnie wykończy.
-----------
Tak wiem, wiem było mało Nico ale postaram się to nadrobić. Jest to bez wątpienia najdłuższy rozdział na tym blogu, a to dlatego, że nie chciałam go dzielić na dwie części. Mam nadzieję, że się podobało. :) Do zobaczenia za tydzień. :*
Julka świetne poprostu !! Czekam z niecierpliwością na następny rozdzialik . Miłych walentynek :*
OdpowiedzUsuńDziekuje, dziękuje i jeszcze raz dziękuje :*
OdpowiedzUsuńNo coz bardzo mi sie podoba :D czekam na next ;))
OdpowiedzUsuńTo jest nas neta dwie ;)
UsuńOł jea. Małopolska - piona :D.
OdpowiedzUsuńFajnie, że pomyślałaś o jej przyjaciołach ;).
I jaki długi *-*. Szacuneczek.
Mało Nico, ale jakoś przeżyję- może xd.
Szalona Julia niszczycielka obozu ;D. No, ale happy end jest więc wszyscy są szczęśliwi.
Super rozdział, czekam na kolejny ;)