sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 12

Hej. Tak wiem, wiem. To opowiadanie zapewne już Was powoli nudzi. :( Jednakże za około 4/5 rozdziały będzie przepowiednia. Musicie wytrzymać. :)
-------------------
Gdy usłyszałam, że rozmowa dobiegła końca usiadłam na łóżku i postanowiłam zachowywać się tak jakbym niczego nie słyszała. Chwilę po tym jak drzwi za Annabeth się zamknęły postanowiłam spróbować wyjść z domku. Niestety w progu zatrzymał mnie Nico:
-A dokąd to się wybierasz? Musisz odpoczywać.
-Chciałam wyjść trochę poćwiczyć i pospacerować.
-Nie możesz.
-Ale jak to? Przecież nic ani nikt mnie tu nie trzyma.
-A właśnie, że trzyma. Dzieci Hekate założyły barierę wokół domku i nie wyjdziesz stąd.-wyjaśnił Nico.
-Aha czyli zostałam uziemiona?
-Coś w tym stylu.
-Ile mam tu siedzieć? Przecież zanudze się na śmierć-o ile to możliwe dodałam w myślach-albo umrę z głodu.-powiedziałam z udawanym oburzeniem.
-O jedzenie się nie martw. Przyniosę Ci coś. I wydaje mi się, że nie będziesz się nudzić, ponieważ Leo ma przyjść po kolacji.-Nico uśmiechnął się do mnie i wrócił do swojego pokoju.
-Po tym jak na niego nawrzeszczałam? Muszę go przeprosić.
-I to koniecznie.-krzyknął Nico zza drzwi swojej sypialni.
***
Przed obiadem pojawił się u mnie ktoś od Apolla z jakimiś tabletkami. Miałam je zażywać przez kilka najbliższych dni. Później nie wydarzyło się nic ciekawego.
Po obiedzie natomiast gdy siedziałam w swoim pokoju oglądając telewizję ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę.-krzyknęłam.
Zza drzwi wyłonił się przystojny nastolatek. Na oko trochę starszy ode mnie. Chwila, przecież to był sam Apollo. Wstałam i ukłoniłam się mu.
-Oh. Nie trzeba. Jestem Apollo. A Ty zapewne to Julka o ile się nie mylę. Chwila, przecież ja się nigdy nie mylę. No, no, no. Widzę, że Afrodyta się postarała.
-Yhm. Witam Panie.-nie wiedziałam co powiedzieć.
-Może mówmy sobie po imieniu. Apollo.-uścisnął moją dłoń.
-Julka.-odparłam odwzajemniając uścisk.
-Bardzo się cieszę, że mogę się z Tobą spotkać. Słyszałem o Twoich dziwnych omdleniach. Kiedy się one zdarzają?
Poczułam się jak u lekarza, a przecież nie byłam chora tylko kilka razy zemdlałam. To nic wielkiego. Nie chciałam nic mówić, jednak coś jakby mnie do tego zmusiło.
-Hmmm... no najczęściej gdy używam darów, jeśli można tak powiedzieć, tak, że mam nad nimi kontrolę jednak czuję jak ucieka ze mnie energia.-odpowiedziałam.
-Tak jak myślałem. Kiedyś, dokładniej kilkaset lat temu była dziewczyna podobna do Ciebie. Też została uznana przez wszystkich bogów. Historia lubi się powtarzać. Jednak wracając do tego co mówiłem wcześniej. Ona jednak nie umiała sie kontrolować. Chwila nieuwagi sprawiła, że się po prostu zabiła. Lecz nie martw się. Ciebie to nie czeka.-powiedział uspokajającym głosem Apollo.
-Hmmm... miło mi to słyszeć. Chyba.-powiedziałam lekko przerażona tym co przed chwilą usłyszałam.
-Nie martw się. Jesteś pod doskonałą opieką moich dzieci. Ich lekarstwa napewni Ci pomogą.-powiedział.
-Mam nadzieję.
-Napewno. A i nie przemęczaj się tak. Powiedziałbym teraz jakieś haiku ale musisz odpoczywać, więc nie będę Cie męczyć.
-Ooooo... to chyba nowość.-powiedziałam z lekkim uśmieszkiem.
Apollo puścił moją uwagę mimo uszu.
-Nabjeraj sił. Cały Olimp martwi się o Ciebie.-powiedział po czym zniknął.

4 komentarze:

  1. Samiutki Apollo do cb przyszedł no no no to się nazywa Boska opieka !! Świetny rozdział czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. No swietny jak kazdy :)) rozkrecasz sie zApollem na ty xD ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Apollo taki zajebisty:'D. A ja czekam na Leo... Fajny rozdział, pisz szybko kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z niecierpliwoscią czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń