sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 8

Witam, cześć i czołem. I oto jest nowy rozdział. Już coś powoli zaczyna się dziać. Zresztą sami przekonacie się podczas czytania. :)
-------------------
Gdy podążałam w stronę Bunkru 9 złapałam się na tym, że od momentu kiedy jestem w obozie ani razu prócz momentu kiedy leżałam w szpitalu nie pomyślałam o moich przyjaciołach, którzy w tą pechową noc byli ze mną. "Muszę zapytać o nich na dzisiejszym zebraniu z grupowymi domków, Panem D. i Chejronem"-pomyślałam. Teraz jednak były ważniejsze sprawy do załatwienia. Mianowicie "trening" z Leo.
Nawet się nie spostrzegłam kiedy znalazłam się pod drzwiami "warsztatu". Zapukałam. Po chwili wrota zaczęły się otwierać i z za nich wyszedł Leoś.
-Gotowa do ćwiczeń?-zapytał z lekkim uśmieszkiem.
-Chyba tak.-odparłam niepewnie.
Syn Hefajstosa zaprowadził mnie na pobliską polanę gdzie mogliśmy w spokoju trenować. Łąka była przepiękna. Rosło na niej mnóstwo przeróżnych kwiatów, a trawa była idealnie zielona. Po prostu zakochałam się w tym miejscu. Nagle Leo sprowadził mnie na ziemię pytając czy możemy zaczynać.
-Tak. Ale ci mam robić?-zapytałam zdezorientowana.
-Najpierw zobaczmy czym obdarzył Cie Zeus. Wyobraź sobie tą całą moc związaną z Gromowładnym. Musisz ją "zobaczyć". Rozumiesz?
-Raczej tak.-odpowiedziałam niepewnie.
Leo odszedł na odległość około 15 metrów. Nagle krzyknął:
-To teraz się skup i uważaj.
Nagle w dłoni syna Hefajstosa pojawiła się średniej wielkości kula ognia. Leo uśmiechał się od ucha do ucha ale równocześnie wyglądał tak jakby miał zamiar zaraz nią we mnie rzucić. Nie pomyliłam się. Po chwili zobaczyłam jak świecący punkt zbliża się do mnie i nabiera prędkości. Nie wiedziałam co robić. Zasłoniłam twarz rękoma czekając aż zmienię się w kupkę popiołu. Nic się jednak nie działo. Zdezorientowana odsloniłam twarz. Zobaczyłam, że Leo stoi tam gdzie stał i się nie rusza. Wyglądał jakby właśnie zobaczył armię duchów. Na początku nie wiedziałam co się stało.  Dopiero po chwili dotarło do mnie, że jestem w czymś w rodzaju kopuły.  Ale nie takiej zwykłej. Była ona bowiem zrobiona z piorunów, które"wiły" sie w różne strony. Spróbujcie to sobie wyobrazić! Tego nie da się opisać! Wyciagnęłam rękę, żeby dotknąć kopuły jednak gdy moja dłoń była w odległości jakichś 5 centymetrów od piorunów poczułam, że jest ona pod wysokim napięciem. Przestraszona cofnęłam rekre. Ta właśnie kopuła pochłonęła kulę ognia. Gdy już powoli ochłonęłam pioruny zaczęły znikać. Tak jakby ulatniały się do nieba.
Leo podszedł zdezorientowany. Nie wiedział co powiedzieć. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie.
-Chciałeś mnie zabić?-krzyknęłam.
-Nie. Przepraszam. Ale musisz przyznać, że to było mega!!!!-był cały w skowronkach.-Chcesz ćwiczyć dalej? Może teraz moc od Posejdona hmmm...?-zapytał z uśmiechem na twarzy.
-Tak z chęcią ale muszę chwilę odpocząć.-odparłam i usiadłam na trawie, a Leoś obok mnie.
---------------
Mam nadzieję, że się podobało. Dalsza część za tydzień.

3 komentarze:

  1. Jula co ty robisz zdezorientowujesz nam Leona !!! Haha boski rozdzialik jak zwykle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha. Nie łap mnie za słówka. :D
      I dziękuje. :) ;) :*

      Usuń
  2. Jeju, cały rozdział o Leosiu <3. Genialny, hahaha, kto by nie chciał takiej mocy? :D
    Czekam na kolejny :D.

    OdpowiedzUsuń