niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 20

Hej. Na początku chciałabym przeprosić, że rozdział pojawił się dziś a nie wczoraj. Musiałam go dokończyć. Tak wiem, wiem, że jest krótki i może mieć błędy jednak ostatnio nie mam weny. Nie mogłam nic napisać więc wygląda to jak wygląda. Apollo pomóż!
---------------
Stałam na zimnej kamiennej podłodze. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do półmroku okazało się, że jestem w długim korytarzu oświetlonym kilkoma pochodniami. Było tam zimno i wilgotno, a ja byłam ubrana tylko w obozowy podkoszulek i krótkie dżinsowe spodenki. Nie wiedziałam gdzie jestem ani jak się tu znalazłam. Byłam lekko przerażona. Do tego po chwili zauważyłam, że nie mam mojego pierścionka, który zamienia się w miecz. Byłam bezbronna. Nie chciałam się ruszać, ponieważ bałam się, że jeśli to zrobie coś mi się stanie. Po chwili jednak usłyszałam jakieś głosy odbiegające z końca korytarza. Ciekawość zwyciężyła i powolnym krokiem ruszyłam przed siebie. Gdy po kilku metrach korytarz skręcał w prawo wychyliłam się żeby zobaczyć co czai się za zakrętem. Zobaczyłam bardzo dużą jaskinię, która była dobrze oświetlona. Po jednej stronie stała........ Annabeth? Tak to napewno była ona. Rozmawiała z jakimś mężczyzną, ponieważ słyszałam męski głos. Nie wiedziałam kim on jest. Stał po drugiej stronie jaskini, której nie widziałam. Rozmawiali o....... zaraz oni rozmawiali o obozie i mojej misji. Annabeth powiedziała mu o całej naszej wyprawie. Nawet o przepowiedni. Gdy ją wymawiała nawet się nie zająknęła. Czyżby Ann była szpiegiem tego mężczyzny? Czy ona dla niego pracowała? Miałam pełno pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Postanowiłam zrobić jeszcze jeden krok żeby przekonać się z kim Ann rozmawiała. Gdy to zrobiłam od razu tego pożałowałam. Nadepnęłam na jakąś gałązkę, która pod moim ciężarem złamała się, a ten charakterystyczny odgłos poniósł się echem po pomieszczeniu. Gdy Annabeth i tajemniczy mężczyzna odwrócili się w moją stronę okazało się, że dziewczyna rozmawiała z....................... Dylanem? Nie to nie może być prawda. To nie może być on. Byłam w szoku. Gdy ich spojrzenia spotkały się z moim obudziłam się z krzykiem na ustach.

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 19

Cześć. Jest nowy rozdział. Niestety ostatnio nie miałam weny i bardzo opornie szło mi pisanie. Tak więc za wszystkie błędy stylistyczne (o ile takowe znajdziecie) przepraszam. :) Miłego czytania. :) ;)
----------------------------------------
Bardzo długo spacerowałam po obozie unikając ludzi jak tylko mogłam. Chciałam pobyć sama i pomyśleć. Na kolacji też się nie zjawiłam tylko siedziałam w ciszy w domku Hadesa. Nie byłam głodna. Nie rozumiał tego jednak mój starszy brat, który martwiąc się o mnie przyniósł mi przepyszne naleśniki. Zjadłam je po bardzo długim wykładzie Nico na temat tego, że powinnam prawidłowo się odżywiać.
Około godziny 23 ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju.
-Hej. Wszędzie Cie szukałem. Musisz coś zobaczyć.-powiedział Percy. Wyglądał na przejętego.
-Czy coś się stało?
-Dziś jest noc spadających gwiadz i wszyscy są na plaży, żeby je oglądać. Tylko Ciebie brakuje.
-Nie mam ochoty na zabawę.
Poza tym muszę odpocząć przed misją.
-Odpoczniesz później. A teraz chodź.
-Naprawdę nie mam ochoty.
-To wyciągane Cie stąd siłą.
Jeszcze chwilę posprzeczaliśmy się jednak postanowiłam wyjść na plażę.
Gdy dotarliśmy na miejsce poprosiłam Percy'ego żebyśmy stanęli gdzieś z boku. Nie chciałam rzucać się w oczy. Po około 15 minutach roznowy na przeróżne tematy zauważyłam spadającą gwiazdę. Automatycznie pomyślałam marzenie. Chwilę później dało się słyszeć wśród obozowiczów okrzyki zadowolenia przepięknym zjawiskiem. Niestety nie trwało to długo, ponieważ w naszą stronę zmierzała Annabeth. Była wściekła.
-Perseuszu Jacksonie. Gdzie Ty się podziewałeś. Zostawiłeś mnie samą?
Po chwili mnie zauważyła.
-O widzę, że dobrze się bawisz pokrywając cudzych chłopaków.
-Ale ja przecież...-nie wiedziałam co powiedzieć. Kompletnie odjęło mi mowę. Po chwili jednak zauważyłam, że oczy Annabeth nie są szare lecz czarne.
-Percy coś jest z nią nie tak. Zobacz na jej oczy.-zwróciłam się szeptem do chłopaka.
-Faktycznie.-odpowiedział.-Annabeth uspokuj się. Nic się nie stało. My tylko rozmawialiśmy.
Percy zaczął powoli podchodzić do dziewczyny. Ann jednak nie odrywała ode mnie wzroku pełnego chęci mordu. Po chwili poczułam jak z ogromną siłą uderzam plecami w jakąś twardą powierzchnię. Gdy osłupienie minęło zobaczyłam, że przeleciałam dobre 10 metrów i uderzyłam w drzewo.
Czy to zrobiła Ann? Nie to niemożliwe ona nie umie takich rzeczy. Ponyliłam się jednak, ponieważ wszyscy w osłupieniu patrzyli na dziewczynę. Byłam wściekła. Złość się we mnie gotowała. Powolnym krokiem zmierzałam w stronę Annabeth.
Gdy znalazłam się w odległości około 5 metrów zobaczyłam, że Will ten od Apolla zabiera Ann w stronę szpitala ja jednak dalej byłam wściekła i musiałam wyładować na czymś całą swoją złość. Poczułam się tak samo ja na werandzie domku Hadesa gdy chciałam zniszczyć obóz. Po chwili podbiegli do mnie synowie Aresa gotowi do walki oraz Percy i Leo.
-Nic się nie stało. Julka uspokuj się. Proszę.-zaczął Percy.
-Tak. On ma rację.-powiedział Leo, a później dodał szeptem do syna Posejdona.-Zobacz na jej oczy są czerwone.
Gdy to usłyszałam byłam trochę przerażona. Powoli zaczęłam się uspokajać, a wraz ze mną kolor moich oczu. Zauważyłam to po minie chłopaków.
-Idz odpocznij przed misją.-powiedział Percy.
-Tak. Czeka nas długa podróż.-powiedział Leo.
Przytaknęłam tylko ruchem głowy i powlokłam się w stronę domku Hadesa.

sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 18

Hej. I jest nowy rozdział. Mam nadzieję, że Wam się spodoba bo mi osobiście czegoś w nim brakuje. :P Ale to pozostawiam Wam do oceny. Miłego czytania. :)
---------------------------------
Wszyscy wrócili do swoich zajęć ja jednak usiadłam na schodach prowadzących na werandę do Wielkiego Domu żeby pomyśleć o tym co się przed chwileczką wydarzyło. Niestety Chejron rozmawiał z moimi towarzyszami trochę za głośno więc chcąc czy nie chcąc wszystko słyszałam.
-Chlopaki. Dostałem wiadomość z Olimpu, ponieważ zauważyli coś niepokojącego.
-O co chodzi Chejronie?-odezwał się Percy.
-Chodzi o Julię.
-Wszystko z nią w pożądku?-usłyszałam pytanie Leosia.
-Nie do końca. Widzicie za każdym razem kiedy używa mocy coś chce ja przeciągnąć na złą stronę. Ktoś chce ją wykorzystać do własnych celów. Musicie ją bardzo pilnować. Niewykluczone, że będzie musiała stoczyć ogromną walkę z tym czymś co jest w niej.
-Czy może jej się cos wtedy stać? Możemy jej jakoś pomóc?-spytali niemal równocześnie.
Siedziałam na schodach nie mogąc się ruszyć. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Chejron mówił dalej.
-Jeżeli wybierze ciemną stronę to nic jej już nie pomoże. Jednak wierzę, że jest na tyle silna, żeby nie dać się tak łatwo złamać.-centaur mówił dalej a ja coraz bardziej chciałam żeby to był zły sen.-Ta walka może ją wykończyć. Po prostu może tego nie przeżyć. Za każdym razem gdy używa mocy musi toczyć wewnętrzną walkę dobra ze złem.
Przypomniał mi się ten wieczór kiedy mogłam zniszczyć cały obóz. Pamiętam, że czułam się jakbym mogła zawładnąć światem jednak wtedy na szczęście wygrała ta moja dobra strona. Czyli to nie moc mnie wykańczała tylko ta walka. Teraz wszystko wydało się takie proste i oczywiste.
-Czy możemy jej jakoś pomóc gdy będzie musiała wybierać?-zapytał Percy.
-Pamiętasz jak kąpałeś się w Styksie? Musiałeś znaleść coś na tym świecie co pomogło ci tu wrócić. Tak samo jest z Julką musi znaleźć jakiś punkt zaczepienia na tym świecie, żeby nie poddać się i walczyć. Jednak to da jej tylko siły do walki to od niej samej zależy czy wybierze dobro czy zło. W tym aspekcie nie będziecie mogli jej pomóc. Proszę miejcie ją na oku i pilnujcie żeby nie używała mocy bez potrzeby.
-Oczywiście Chejronie. Zrobimy co w naszej mocy.-powiedział Leo.
Gdy usłyszałam, że moi przyjaciele zbliżają się do wyjścia postanowiłam pójść przejść się po obozie.

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 17

Kochani Czytelnicy!
Chciałabym Wam życzyć wesołych świąt Wielkanocnych. :)

Jaj przepięknie malowanych, Świąt słonecznie roześmianych, W poniedziałek dużo wody, Zdrowia, szczęścia oraz zgody Z okazji Świąt Wielkanocnych życzy Julka :3


A teraz z innej beczki. W tym rozdziale nareszcie (mam nadzieję, że się cieszycie) pojawia się przepowiednia. Tak wiem, wiem nie za bardzo się rymuje ale trudno. :) Powoli coraz bardziej rozkręca akcję. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Miłego czytania. Liczę na Wasze komentarze. :) ;)
-------------------------------------------------------
Po nauce z Nico byłam z siebie dumna. Gdy zmierzałam w stronę pawilonu jadalnianego usłyszałam konchę, która informowała, że pora na obiad. Wszyscy chcieli, żebym usiadła przy ich stole. Ja jednak chciałam spędzić trochę więcej czasu z bratem.
Gdy złożyliśmy ofiary i wróciłam do stołu Hadesa podeszła do mnie rudowłosa dziewczyna.
-Hej jestem Rachel Elizabeth Dare i jestem wyrocznią. Mów mi po prostu Rachel.
-Cześć. Jestem Julka. Miło mi Cie poznać.
-Mi Ciebie.....-niedokończyła, ponieważ zemdlała.
Wokół niej pojawiła się zielona mgła. Trzech chłopaków z domku Apolla poderwało się od stołu. Jeden z nich przyniósł krzesło, a pozostała dwójka posadziła na nim Rachel. Nagle ktoś się odezwał:
-Oho! Nowa przepowiednia.
Po chwili Rachel przemówiła, jednak to nie był jej głos.
- Jam jest duch Delf , głos Fojbosa Apolla , zabójcy potężnego Pythona . Podejdź poszukujący i pytaj.
Nie bardzo wiedziałam co robić, więc powiedziałam to co mi pierwsze przyszło do głowy.
-Gdzie jest Dylan i wszystko z nim w porządku?
Po chwili dziewczyna znowu przemówiła:
Dla trzech herosów wyprawa na wschodzie wybrana.
Ogień i woda to podstawa. 
Syn Hefajstosa ranny zostanie lecz dar Apolla zbawieniem się stanie. 
Jedo z nich drogi pomyli w drzewnej gluszy. 
Ulubienica bogów przed wyborem stanie, który być może będzie wyzwaniem. 
Córka Ateny zaprojektować tron musi by jeden z bogów na Olimp mógł wrócić.
Po chwili ciszy odezwał się Chejron:
-Julka i grupowi domków zebranie w Wielkim Domu. Teraz.!
Wszyscy się rozeszli, a wywołane osoby podążyły za centaurem.
Gdy dotarliśmy na miejsce i każdy z nas usiadł Chejron od razu przeszedł do sedna.
-Szykuje się kolejna misja. Będzie ona bardzo trudna, ponieważ Ci, którzy w nią wyruszą muszą udać się do Lasu Zagubionych. Wiemy, że będą to trzy osoby.
Po chwili zastanowienia spojrzał na mnie i zapytał:
-Julio jak brzmi pierwsze zdanie z TWOJEJ (podkreślił to bardzo dobitnie) przepowiedni?
-Yyyyy.... no-najprawdopodobniej miałam przewodzić misją, a nie wiem nawet jak brzmiała przepowiednia. Po chwili jednak mnie olśniło.- Dla trzech herosów wyprawa na wschodzie wybrana.
-Dobrze to wiemy, że trzech z Was uda się na wschód. Idźmy dalej.
- Ogień i woda to podstawa.-powiedziałam kolejny wers.
-Percy czy podejmiesz się udziału w teh wyprawie? Jak wszyscy wiemy jesteś jedynym synem Posejdona.
-Z wielką chęcią Chejronie.-powiedział Percy i uśmiechnął się do mnie.
Znów głos zabrał Chejron.
-Dobrze. Wodę mamy teraz ogień. Leo. Będziesz towarzyszył Julce i Percy'emu.
-Oczywiście.-powiedział Leo z uśmiechem.
-Dalej przepowiednia brzmi tak: Syn Hefajstosa ranny zostanie lecz dar Apolla zbawieniem się stanie.-odezwałam się.
-To akurat jest proste.-odezwał sie Pan D.-Leo zostaniesz ranny ale nasz nieustraszona heroska-i tu spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem-dzięki darowi Apolla Cie uzdrowi. Co jest dalej?-zwrócił się do mnie.
- Jedo z nich drogi pomyli w drzewnej gluszy.
-Las Zgubionych jest bardzo zdradliwy. Tam drzewa same się przemieszczają więc musicie trzymać się razem. Pod żadnym pozorem nie rozdzielajcie się.-powiedział Pan D
- Ulubienica bogów przed wyborem stanie, który być może będzie wyzwaniem.-znów zabrałam głos.
-Standart.-Pan D. zdecydowanie zbyt często się dziś odzywał.
-Jak to stradart?-zapytałam.
-Przeważnie w każdej przepowiedni ktoś staje przed jakimś wyborem. Tym razem wypadło na Ciebie.
-Oh.-tylko tyle zdołałam powiedzieć. Po chwili jednak dalej recytowałam zdania przepowiedni.- Córka Ateny zaprojektować tron musi by jeden z bogów na Olimp mógł wrócić.
-Annabeth ty zostajesz w obozie i projektujesz tron dla któregoś z bogów. Niestety nie wiemy dla kogo.-zwrócił się Chejron do grupowej domku Ateny.
Ann tylko przytaknęła ruchem głowy.
-To już cała przepowiednia Chejronie.-powiedziałam.
-Wyruszycie zaraz po świcie. Koniec zebrania. Leo i Percy zostańcie jeszcze na chwilę. Musimy porozmawiać.