sobota, 28 marca 2015

Rozdział 16

Hej. Dawno nie było Nico więc nadrabiam zaległości. :) Miłego czytania. ;)
------------------
Gdy po skończonym treningu wracałam do domku numer 13, praktycznie wszyscy obozowicze podchodzili do mnie i gratulowali wygranej. Byłam zdziwiona tym, że nie boją się do mnie podejść. Ba nawet niektóre dziewczyny mnie przytuliły. Było to naprawdę bardzo miłe.
Gdy weszłam do domku nawet Nico, który najprawdopodobniej co dopiero wstał, pogratulował mi tym swoim zaspanym głosem.
-Dziękuje. Ale tak właściwie to ja tylko wygrałam jeden, zresztą pierwszy w życiu pojedynek.
-Jednak pokonałaś Percy'ego. I to dwa razy.-powiedział mój brat.
-Jak to dwa razy?-zapytałam zdziwiona.
-No pokonałaś do w pojedynku na miecze i dary. Jeszcze chyba nikt tego nie dokonał. Jesteś niesamowita.
-Cieszę się. Może i jestem niesamowita ale jak na razie potrzebuję odpoczynku.-odpowiedziałam i poszłam do pokoju żeby się zdrzemnąć.
***
Gdy się obudziłam była 16:00. Po przebraniu się postanowiłam pójść do pokoju brata z zamiarem wypytania go o to "poruszanie się cieniem". Cokolwiek to było. Nico siedział na kanapie i oglądał telewizję. Gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się blado i gestem pokazał żebym usiadła obok niego. Tak też zrobiłam.
-Nico proszę Cie powiedz ni co to jest to "poruszanie się cieniem". Leo wspomniał o tym gdy ćwiczyliśmy i powiedział, że jak Cie poproszę to mi powiesz o co w tym chodzi.-zaczęłam.-Tak więc proszę Cie najładniej jak umiem żebyś mi powiedział.-użyłam w tym trochę czarmowy.
"Przecież taki dar nie może się zmarnować"-pomyślałam.
-Może najlepiej będzie jak Ci to pokaże.-odpowiedział Nico.
Gdy wyszliśmy z domku skierowaliśmy się na arenę. Nico stanął po środku i nagle wokół niego pojawiły się czarne cienie. Po chwili znalazł się na kamiennych trybunach.
-Wow! Jak to zrobiłeś?-zapytałam zaskoczona.
-Spróbuj sobie wyobrazić, że chcesz się przenieść z miejsca, w którym stoisz w jakieś inne.-poinstrułował mnie brat.
-Ok. Spróbuję.
Zamknęłam oczy. Wyobraziłam sobie, że siedzę na widowni obok Nica. Po chwili poczułam jak otacza mnie ciemność. Otworzyłam oczy. Nie stałam już na środku areny tylko siedziałam obok brata, który się do mnie uśmiechnął.
-A mogłabym pojawić się w kilku miejscach naraz?-zapytałam zaciekawiona.
-Ja tego niestety nie potrafię jednak Ty możesz spróbować.
Znów zamknęłam oczy. Tym razem wyobraziłam sobie, że stoję w trzech miejscach na arenie tworząc coś w stylu trójkąta. Znów poczułam, że otacza mnie ciemność. Gdy otworzyłam oczy dalej znajdowałam się w objeciach mroku, jednak gdy się rozglądnęłam zauważyłam, że niedaleko mnie po dwóch stronach stoją moje klony.
"A gdyby tak spróbować....."-pomyślałam i potarłam pierścionek. Prezent od Leosia. Moje sobowtóry zrobiły dokładnie to samo. Po chwili miałam miecz w ręce. Gdy się nim zamachnęłam klony zrobiły to samo.
"Teraz spróbujmy czegoś innego."-przyszła mi do głowy pewna myśl.
Znów zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że każdy z klonów walczy osobno. Gdy otworzyłam oczy tak też się działo.
"Super! Mogę walczyć z trzema potworami naraz".-pomyślałam.
Każda z trzech mnie dalej była spowita cieniem, więc nie było wiadomo która ja to ta prawdziwa.
Zamknęłam oczy z myślą zniknięcia klonów. Gdy się odwróciłam w stronę Nico zobaczyłam dużą grupę obozowiczów, którzy bili mi brawo. Ukłoniłam się z uśmiechem na twarzy.
-To było coś.!
-Zrób tak jeszcze raz.!
-Jesteś mega.!-krzyczeli jeden przez drugiego.
-Mam niepokonaną siostrę.-powiedział Nico, który właśnie do mnie podszedł.

sobota, 21 marca 2015

Rozdział 15

Przybywam z nowym rozdziałem. Jest dłuższy niż ostatni. :) Także życzę miłego czytania. ;)
-------------
Śniadanie zjadłam sama przy stoliku Zeusa. Zauważyłam, że obozowicze już się do mnie przyzwyczaili, ponieważ nie byłam na śniadaniu głównym tematem rozmów. Po zjedzeniu pysznych kanapek poszłam założyć zbroję, którą wykonali dla mnie bracia Leo. Gdy stwierdziłam, że jestem gotowa stanęłam przed różnego rodzaju bronią. Jakoś żadna z nich nie pasowała do mnie. Gdy odwróciłam się, żeby "przymierzyć" kolejny miecz ni stąd ni zowąd pojawił się Leo.
-Mam dla Ciebie mały prezent. Mam nadzieję, że będzie pasował.-mówiąc to podał mi do ręki przepiękny pierścionek z malutkimi kryształkami. Od razu go przymierzyłam. Był idealny.-Tylki nie myśl, że to oświadczyny.-zaśmiał się, a ja razem z nim.-Gdy go lekko potrzesz-kontynuował-zmieni się w miecz.
Tak też zrobiłam. W mojej ręce znalazł się bardzo dobrze wyważony miecz. Był przedłużeniem mojej ręki.
-Bardzi Ci dziękuje. Jesteś niesamowity wiesz? Przyjdziesz popatrzeć jak ćwiczę?-zapytałam.
-Tak wiem. Z wielką chęcią przyjdę. Coś czuję, że z moim prezentem pokonasz nawet Percy'ego.-uśmiechnął się jak to miał w zwyczaju i wrócił tam skąd przyszedł. Ja natomiast udałam się w stronę areny.
***
-Teraz pokaże Ci jak wytrącić przeciwnikowi miecz z ręki.-oznajmił Percy.
Nasz trening trwał już dobrą godzinę. Prawie wszyscy obozowicze patrzyli się na nas. Już miałam dość ćwiczeń, więc powiedziałam:
-Chyba załapałam. Teoria już była, więc teraz może trochę praktyki co?
-Z wielką chęcią. Nie bój się. Dam Ci fory.-powiedział z uśmiechem Percy.
-Oh. Żeby przypadkiem role się nie odwróciły i żebyś Ty za chwilę nie leżał tu na ziemi.-zażartowałam.
-Zaraz się przekonamy.
Gdy oddaliliśmy się od siebie na kilka kroków pomodliłam się do wszystkich bogów, żeby mieli mnie w opiece i żebym wyszła z tego cało. Po chwili natarliśmy na siebie. Muszę przyznać, że Percy był bardzi dobry ale mi też szło nienajgorzej.
"Chwila, przecież nie ustaliliśmy żadnych zasad. Może by tak trochę sobie pomóc?"-pomyślałam.
Nie było to jednak takie łatwe jakby się mogło wydawać. Musiałam skupić się na walce z Percy'm i jednocześnie wywołać małe trzęsienie ziemi. Tak by zdezorientować mojego przeciwnika. Po dłuższej chwili jednak się udało. Nikt nie wiedział co się dzieje. Percy doskoczył do tyłu, ponieważ pod jego nogami pojawiło się pęknięcie. Gdy zrozumiał co się stało wolną rękę wyciągnął w strone zatoki, jednak nie przestawał ze mną walczyć. Po chwili w moją stronę zmierzała ogrimna fala. Gdy była w odległości około metra ode mnie "przegoniłam" ją jednym ruchem ręki.
Percy był tak zmęczony, że gdy na niego natarłam nie miał siły się bronić. Wytrąciłam więc mu miecz z ręki, tak jak mi to wcześniej pokazywał.
-Dobra. Ok. Wygrałaś.-powiedział.
Wszyscy zaczęli mi bić brawo.
----------------------------------------------------
I jak podobało się? Liczę na Wasze komentarze. :) ;)

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 14

Oto jest nowy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Życzę miłego czytania.
----------------
Obudziłam się w swoim łóżku. Leona nigdzie nie było. Gdy poszłam do sypialni brata okazało się, że jeszcze nie wrócił. Poszłam więc się odświeżyć. Po ciepłej kąpieli nie wiedziałam co ze sobą zrobić, a była dopiero 8:00 rano. Postanowiłam wykonać iryfon do Annabeth z zapytaniem czy mogę już wyjść z domku. Niestety nikt nie "odebrał". I co ja mam teraz zrobić? Na odpowiedź nie musiałam długo czekać, ponieważ po chwili ktoś zapukał do drzwi. Był to Percy.
-Hej. Mam dobrą i złą wiadomość. Od której mam zacząć?-zapytał.
-Hmmm... może od tej dobrej.-odparłam.
-Dobra jest taka, że możesz już wyjść ale nie możesz się przemęczać. Będziemy mieli Cie na oku. Pamiętaj.
-Cieszę się, że mogę już stąd wyjść. A jak brzmi ta zła wiadomość?-byłam trochę przestraszona-Czy komuś coś się stało?-zapytałam.
-Nie do końca.-powiedział-Chodzi o to, że wrócił patrol Chejrona, który miał szukać Twojego przykaciela.
-Gdzie on jest? Czy coś mu się stało?!-byłam przerażona.
-No właśnie chodzi o to, że znaleźli ślady, które mogą należeć do niego. Nieatety prowadzą na wschód do Lasu Zagubionych. Jeśli raz tam wejdziesz już nigdy się nie wydostaniesz. Nikt jeszcze stamtąd nie wrócił.-powiedział ze smutną miną.
-Ja muszę tam iść. Muszę go znaleźć! Przecież Dylan może być w niebezpieczeństwie.
-Ja i Annabeth, zresztą Leo pewnie też z chęcią pomoglibyśmy Ci w poszukiwaniach. Jednak Chejron nie puści Cie na wyprawę zwłaszcza, że jesteś tak wyjątkowa. No chyba, że dostaniesz misję.
-W takim razie muszę ją dostać. Tylko najpierw musiałabym trochę poćwiczyć, ponieważ mam pewne braki.
-W tym Ci mogę pomóc. Po śniadaniu na arenie. Poćwiczymy walkę na miecze i może nawet zrobimy małe zawody. Co Ty na to?
-Z wielką chęcią.
-To do zobaczenia później.-powiedział Percy oddalając się w stronę domku Posejdona.
-Jeszcze raz dziękuję.-krzyknęłam w jego stronę. Jednak chyba nie usłyszał, ponieważ się nie odwrócił.
-----------------------
Wiem, że ten rozdział jest krótki ale następny będzie dłuższy. Liczę na Wasze komentarze. Do soboty. :) ;) :*

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 13

No hej wszystkim. Jak się macie? Mam nadzieję, że dobrze. Teraz zapraszać do czytania. •﹏•
----------------
Po wizycie Apolla nie miała nic do roboty, więc chodziłam w kółko po pokoju i wymyślałam przeprosiny dla Leosia. Żadne mi się nie podobały. W każdych coś nie pasowało. W końcu nie miałam już pomysłu, więc postanowiłam, że gdy Leo przyjdziesz wymyślę coś na szybko.
Czas bardzo mi się dłużył. W końcu jednak usłyszałam konchę, która dawała znak, że pora na kolację. Do mojego pokoju wszedł Nico.
-Idę na kolację. Nie będzie mnie dziś na noc w domku. Mam kilka sprawa do załatwienia z tatą. Wrócę jutro lub za kilka dni. To zależy jak mi pójdzie rozmowa z ojcem. Do zobaczenia i miłej zabawy.-powiedział wychodząc z pokoju.
-Yhym. Dzięki.-krzyknęłam.
Gdy Nico wyszedł z domku postanowiłam przebrać się w ładniejsze ciuchy niż te, w które byłam ubrana. Po jakichś 15 minutach usłyszałam, że obozowicze wracają do swoich domków. Chwilę potem ktoś zapukał do drzwi. Gdy je otworzyłam zobaczyłam Leona z wielką paczką popcornu w rękach i uśmiechem na twarzy.
-Pomyślałem, że może oglądniemy jakiś film.-powiedział szerzej się uśmiechając.
-Jasne. Wejdź.-powiedziałam i zaprowadziłam go do mojego pokoju.
Po chwili ciszy znowu się odezwałam.
-Słuchaj Leo. Chciałabym Cie bardzo, ale to bardzo przeprosić, że wczoraj na Ciebie tak nakrzyczałam. Nie powinnam była wyrzywać się na Tobie. Naprawdę przepraszam.-miałam łzy w oczach. Było mi naprawdę przykro.
-Hej. Wszystko ok. Nic się nie stało.-Leo podszedł do mnie i mnie przytulił.-Naprawdę to nic wielkiego. Po prostu znalazłem się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie.-powiedział z uśmiechem.-Każdemu może się zdarzyć. A teraz jaki film oglądamy?-zapytał siadając na ziemi i włączając laptopa.
-Nie wiem. Ty coś wybierz. Ja nie mam pomysłu.-powiedziałam siadając koło niego.
-Hmmm...może "Transformers: Wiek zagłady."? Jeszcze go nie oglądałem, a bardzo chciałbym zobaczyć. Może być?
-Tak. Jasne. Też go jeszcze nie widziałam.-powiedziałam.
Prawda była taka, że oglądałam go już wcześniej jakieś 3 razy ale widząc zadowolenie na twarzy Leosia nie mogłam odmówić. Gdy film się rozpoczął zaczęliśmy zajadać się popcornem.
Gdzieś w połowie seansu poczułam się zmęczona, więc położyłam głowę na ramieniu chłopaka. Leo nie protestował, nawet chyba się uśmiechnął. Po chwili poczułam jak ogarnia mnie senność, więc oddałam się w ramiona Morfeusza.