sobota, 27 grudnia 2014

Rozdział 3

Cześć. Hmmm.... nie wiem co napisać na początku więc życzę wam miłego czytania. A i postanowiłam, że rozdziały nie będą straaasznie długie. Zapraszam jeszcze na bloga mojej koleżanki:


http://miedzynamiherosami.blogspot.com

----------------------------------
Po przebudzeniu w sali nie było już tak jasno i wszystkie kozłonogi zniknęły. Przy moim łóżku natomiast siedział chłopak, który przypominał mi elfa. No wiecie takie słodkie stworzonka z bajek dla dzieci z takimi spiczastymi uszami i uśmiechami.
-Cześć. Jestem Leo Valdez. Syn Hefajstosa.- powiedział.
Chwila. Czy on powiedział "syn Hefajstosa"? Tego gostka z mitologii? Nie na pewno się przesłyszałam.
-Hej. Julka. Miło mi. Gdzie ja jestem? - zapytałam.
-Witaj w Obozie Herosów. Pozwól, że Cie po nim oprowadzę.
-Ale co ja tu wogóle robię?
-Posłuchaj. Kojarzysz mity greckie?
-Ale.....- chciałam coś powiedzieć ale Leo mi przerwał.
-Tak wiem, że tak. Proszę nie przerywaj mi.- popatrzył na mnie z ukosa -A więc co powiesz na to, że to nie są żadne wymysły tylko prawda? Bogowie greccy żyją wśród nas, a my (tu wskazał ręką siebie i mnie) jesteśmy ich dziećmi. Jeden z naszych rodziców jest śmiertelny, a drugi jest bogiem. Ja jestem synem Hefajstosa.- tym zdaniem skończył swój monolog.
-Chwila, ale ja mam dwoje najzwyklejszych rodziców. Próbujesz mi wmówić, że jestem adoptowana lub coś w tym stylu?
-Tak, to bardzo prawdopodobne.- Leo powiedział to tak jakby to była najzwyklejsza rzecz pod słońcem.
-Ale kiedyś sama z ciekawości przekopałam wszystkie dokumenty, żeby sprawdzić czy nie jestem adoptowana bo wydawało mi sie, że nie pasuje do mojej rodziny. Nic nie znalazłam. Może po prostu się pomyliliście i to nie chodzi o mnie.
-Ale przecież w rejonie twojego zamieszkania odnotowaliśmy wiele potworów. To musisz być ty.- powiedział jakby do siebie.
Właśnie przechodziliśmy obok domków. Każdy z nich był inny. Nie będę ich tu opisywać, ponieważ to trzeba zobaczyć. Gdy tak spacerowaliśmy spotkaliśmy dwójkę obozowiczów. Była to ta sama dziewczyna i chłopak, którzy uratowali mnie tamtej nocy.
-Julka to Annabeth i Percy. Percy, Annabeth to Julka.- przedstawił nas sobie Leo.
-Miło mi was poznać.- powiedziałam.
-Nam również miło. Widzę, że wyglądasz dużo lepiej. Mam rację?- zapytała Annabeth.
-Tak czuję się o wiele lepiej. Dziękuje za pomoc tamtej nocy.
-Oh, nie ma za co. To nasze zadanie.- odparł Percy.
-Jak myślisz kto jest twoim boskim rodzicem?- zagaił Leo.
-Nie mam zielonego pojęcia.
-Może spróbujesz postrzelać z łuku? - zaoferowała Ann.
-Ok. Mogę spróbować.
Gdy znalazłyśmy się na strzelnicy otrzymałam kołczan pełen strzał i łuk. Byłam trochę przestraszona bo nigdy nie strzelałam z łuku. Ale co tam do odważnych świat należy. Pierwszy strzał był najgorszy. Nawet nie trafiłam w tarczę. Jaki wstyd. Jednak z każdym kolejnym strzałem byłam coraz bliżej środka celu. Już po chwili prawie każda strzała lądowała w samym środku. Annabeth stwierdziła, że mogę być córka Apolla, ponieważ dobrze mi idzie z łukiem. Gdy skończyłyśmy poszłam odpocząć nad wodę. Zobaczyłam tam Percy'ego, który zdawał się mówić sam do siebie. Dopiero gdy podeszłam bliżej zrozumiałam, że rozmawia z ojcem. Nie chciałam mu przeszkadzać, więc podeszłam po cichu i usiadłam obok. Gdy skończył odezwał się do mnie:
-Wieczorem odbędzie się bitwa o sztandar. Zauważyliśmy, że większość dzieciaków zostaje uznana podczas bitwy. Zwłaszcza, gdyto one zdobędą sztandar. Tak więc dziś każdy domek będzie próbował na swój sposób przekonać Cie, że powinnnaś być w jego drużynie. Nie daj się zbałamucić i wybierz mądrze.
-Dziękuje za radę. Na pewno się przyda.- odparłam.
Percy wrócił do swojego domku, a ja zostałam na plaży i rozmyślałam jak teraz będzie wyglądać moje życie.
---------------------------------
Mam nadzieję, że się podobało. Do zobaczenia w sobotę i....
SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2015  :)

środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 2

Hej. Dziś Wigilia. Zapewne macie dużo rzeczy do zrobienia ale mam nadzieję, że znajdziecie choć trochę czasu na przeczytanie tego krótkiego rozdziału. A teraz życzenia. Wybaczcie, że nie wymyśliłam ich sama ale nie miałam czasu. 

    Bardzo dużo prezentów, mało w życiu zakrętów,dużo bąbelków w szampanie, kogoś kto zrobi śniadanie, a na każdym kroku szczęścia w Nowym Roku!!

Boże Narodzenie to cudowny czas. Wszyscy już czekają na choinki blask. Na jej świeży zapach i kolorów moc. Na tę pierwszą gwiazdkę w wigilijną noc. 
----------------------------------------

Obudziłam się w bardzo jasnym pomieszczeniu. Gdy moje oczy przuwykły do światła zrozumiałam, że jestem w szpitalu. W pokoju było jeszcze kilka pustych łóżek. Ściany były w kolorze bieli i wszystko wyglądało bardzo sterylnie. Czy to wszyatko mi się przyśniło? I co dokładnie się wydarzyło? Co z moimi przyjaciółmi, czy coś im się stało? Czy są bezpieczni? Musiałam to sprawdzić. Gdy chciałam wstać podszedł do mnie lekarz...Zaraz to nie był lekarz. Niby wyglądał na lekarza ale nim nie był. Miał co prawda na sobie biały kilt i od pasa w górę był czlowiekiem ale tu kończy się to co ludzkie, ponieważ na głowie miał rogi a od pasa w dół był.... kozą? To możliwe? 

-Jak się czujesz? Nie powinnaś jeszcze wstawać. Odpoczywaj.- powiedział. 

To zapewne tylko moja wyobraźnia płatała mi figle. Już miałam zapytać gdzie jestem i co się stało gdy nagle zobaczyłam, że w tym "szpitalu" jest więcej tych dziwnych stworzeń. To już nie mogła być moja wyobraźnia. Co prawda była ona bardzo bujna ale nie aż tak. Coś tu nie grało i mnie się to nie podobało. Nagle zrobiło mi się czarno przed oczami. Film się urwał. Znowu zemdlałam. 

To pewno ze zmęczenia...- pomyślałam.                                     ----------------------------------------

Mam nadzieję, że rozdział się podobał i będziecie czekać na więcej. Zapraszam do komentowania. Do zobaczenia w sobotę. :) ;)

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 1

Cześć wszystkim. Przybywam z pierwszym rozdziałem. Dedykuje go mojej koleżance Magdzie, która jako pierwsza go przeczytała. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Liczę też na Wasze komentarze. I mam dla Was mała niespodziankę. W Wigilię dodam taki krótki rozdział z okazji świat, ale niestety nie będzie on o świętach. Więcej dowiecie się w środę. A teraz życzę Wam miłego czytania. 

---------------------------------------

Cześć. Mam na imię Julka i mam 15 lat. Jestem przeciętną nastolatką o brązowych włosach i oczach. Nie jestem najpiękniejsza, ale też nie jestem najbrzydsza. Co do mojego życia... No właśnie: MOJE ŻYCIE. Nie jest ono bardzo ciekawe, ani urozmaicone. Gdyby nakręcić o mnie film zasnęlibyście już po 5 minutach. Wszystko było normalne, aż do pewnego wieczora. Ale może zacznę od początku. 
Jak co wieczór wraz z grupką przyjaciół udałam się do ruin starego zamku nieopodal mojego domu. Jednak gdy podeszliśmy do starej zrujnowanej budowli poczułam, że coś jest nie tak. Nie powiedziałam o tym znajomym, ponieważ nie chciałam ich martwić, a poza tym moje przeczucia nie były stuprocentowo pewne.
Dziś postanowiliśmy posiedzieć na pozostałościach po murach. Gdy tak siedzieliśmy rozmawiając i patrząc w gwiazdy usłyszeliśmy strzępki rozmowy oraz kroki odbiegające z pobliskiego lasu. Ucichliśmy. Byliśmy trochę przestraszeni, ponieważ nikt tu nie zaglądał, zwłaszcza o tej godzinie. Gdy postacie się do nas zbliżały rozpoznaliśmy, że nie mówią w naszym języku. Ja o dziwo wiedziałam jaki to język choć się go nigdy nie uczyłam, ba nawet go nigdy nie słyszałam. Był to grecki. Rozpoznałam tylkl jednk zdanje, ale wiedziałam, że trzeba uciekać. Brzmiało onk tak: " Mmmmmmmm... ludzie, moje ulubione jedzenie". Zaczęłam biec ile sił w nogach, ale gdy się odwróciłam zauważyłam, że przyjaciele pobiegli w inną stronę. Już miałam krzyknąć żeby mnie zauważyli, gdy nagle wpadłam na dwójkę nastolatków. Dziewczyna miała blond włosy, bluzkę z napisem: "CAMP HALF-BLOOD" i krótkie spodenki podobnie jak chłopak, którego oczy były odcienia oceanu. Jednak najdziwniejsze było to, że do boków mieli przypięte miecze. Tak, prawdziwe miecze. Ze zdziwienia zdołałam tylko powiedzieć:
-Przepraszam...uciekłam...moi przyjaciele...coś nas goniło...mówiło coś o znjedenju nas...nie wiem co to było...proszę...pomóżcie mi.
-Chyba Ciebię szukaliśmy.- odparła blondynka.
-Tak. Poczekaj tu na nas. My się tym zajmiemy.- powiedział niebieskooki chłopak. 
Co się stało później? Nie wiem. Słyszałam tylko jakieś wyzwiska i dźwięk metalu uderzającego o metal. Zemdlałam.
--------------------------------------

Tak wiem ten rozdział nie jest jakiś mega długi. Chyba wszystkie rozdziały będą podobnej długości no chyba że uda mi się wymyślić coś dłuższego. Komentujcie. Do zobaczenia w środę. :) ;)

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Notka organizacyjna :)

Na początku chciałabym wszystkich serdecznie przywitać i powiedzieć, że nie umiem pisać notek organizacyjnych. Tak więc bardzo przepraszam.  :D
Jest to mój pierwszy blog w życiu. Będzie on poświęcony tematyce Obozu Herosów. 
Posty będę starała się dodawać co tydzień (pierwszy ukaże się w sobotę), będą się one ukazywać co sobotę (masło maślane ale nie wiedziałam jak to inaczej sformułować) . :)
Mam nadzieję, że ten blog się Wam spodoba i będziecie z wielką chęcią wyczekiwać na kolejne rozdziały. 
Do zobaczenia w sobotę :D :*